Dwa
lata później
-
Witaj, księżniczko – znikąd pojawił się Zak i przytulił mnie
od tyłu. - Dzisiaj idziemy na imprezkę, pamiętasz? - cmoknął
mnie w skroń.
-
Pamiętam, pamiętam. - odwróciłam się do niego przodem,
a ręce
zarzuciłam mu na kark. Gdy chciałam go pocałować,
odsunął się.
Spojrzałam na niego zdezorientowana.
-
Nie tak szybko – uśmiechnał się – Moja narzeczona i
najpotężniejsza czarownica musi ładnie wyglądać.
-
Według ciebie nie wyglądam teraz ładnie? - zapytałam z
udawanym
bólem w głosie.
-
Ależ oczywiście, że tak. Dla mnie zawsze jesteś piękna,
Sophie.
Gdy
zbliżał się do wyjścia, rzuciłam:
-
Jak tam nasza nowa para? - spytałam.
-
Claus i Natalie? Dobrze. Według mnie Natalie jest za żywa
dla
niego, ale nie oceniam.....
-
Ty jesteś za bezczelny dla mnie – odpowiedziałam z
uśmiechem.
-
Dyskutowałbym....
-
Zak!
-
Dobra, dobra, weź się szykuj. - wyszedł.
Czasami
wciąż nie mogłam uwierzyć jak bardzo Claus się
zmienił. Teraz
był miły, a nawet zabawny. Wojna z
Nathanielem nas wszystkich
zmieniła. Ja na przykład
poszłam za radą Johna i jestem z Zakiem.
Muszę jednak
przyznać, że tęsknie za bratem mojego narzeczonego.
Mam
nadzieję, że naprawdę kiedyś wróci. Tym bardziej, że za
dwa tygodnie będzie najważniejszy dzień w moim życiu.
Mianowicie wyjdę
za mąż. Uśmiechałam się na samą myśl o
tym. Nie mogłam się
doczekać. Czasami jeszcze po walce
miałam lekkie zawroty głowy.
Tamta noc porządnie dała mi w
kość. Używałam bardzo dużo mocy
i to zostawiło na mnie
trwały ślad. Ale jakoś to przeżyje.
Zaśmiałam się. Jasne, że
przeżyje. Wygrałam ze śmiercią już
parę razy, więc ma mnie
powalić zwykły ból głowy? Mowy nie ma.
Nie miałam ochoty
na imprezę. Niestety będą musieli iść beze
mnie. Z chęcią
zostanę w domu i powspominam..... Jasona.
-
Zak?! - zawołałam.
-
Yhym?
-
Czy ty jesteś za moimi drzwiami?
-
Owszem.
-
Nie wygłupiaj się i właź do środka.
Był
przy tym zadziwiająco szybki.
-
Nie idę na imprezę. - powiedziałam.
-
Ale...
Spojrzałam
mu w oczy. Od razu wiedziałam, że zrozumiał.
-
Jesteś pewna? - zapytał
-
Bawcie się dobrze. - pocałowałam go w policzek i niemal
wyrzuciłam
z pokoju.
Gdy
usłyszałam zamykanie drzwi, wygodnie usadowiłam się
na łóżku i
zaczęłam wspominać.... gdy nagle usłyszałam
głośne wołania
sprzed Instytutu. Westchnęłam. Co się
znowu stało? Zrezygnowana
wstałam i wbiegłam na dwór. W
mgnieniu oka znalazłam się obok
Zaka.
-
Co do li...
Zauważyłam,
że wszyscy są bardzo szczęśliwi. Spojrzałam
tam gdzie oni. I
znieruchomiałam. Łza spłynęła mi po
policzku.
-
John.... - wyszeptałam.
-
Mówiłem, że wrócę?
Nie
panowałam nad emocjami. Wprost rzuciłam się na
niego. Zręcznie
mnie chwycił i tak przez parę długich chwil
się tuliliśmy.
-
A to... - wskazał ręką na dziewczynę, której wcześniej w
ogóle
nie zauważyłam. - Jest Aleksandra. Moja narzeczona.
Trochę
mnie to zaskoczyło. Nie byłam zazdrosna, po
prostu... zaskoczona.
-
Gratuluję... - wydukałam.
-
Tak się składa, że my – obok mnie znalazł się Zak, który
objął mnie ramieniem – Za dwa tygodnie bierzemy ślub.
-
Najlepszego! - bracia wpadli sobie w ramiona, tak jak na
pożegnaniu.
Naprawdę było to wzruszające.
Po
powrocie Johna, zrezygnowaliśmy z imprezy i wszyscy
razem poszliśmy
do środka Instytutu. Do salonu.
Tam rozmawialiśmy jeszcze parę
długich godzin.
Mimo
tego wszystkiego co stało się w przeszłości, teraz
wszyscy
jesteśmy szczęśliwi. Wciąż brakuje nam zmarłych
przyjaciół,
ale rany się goją. John wrócił i ma Olkę, Natalie
ma Clausa, a
ja mam Zaka. W życiu nie byłam bardziej
szczęśliwa, jak właśnie
w tej chwili.
************************************************
No to koniec. Mam nadzieję, że się wam podobało. Wkrótce
dodam nowe opowiadanie! Wciąż śledźcie mojego bloga i
polecajcie znajomym! :))
Zuza ;3
A co się stało z Nawią?
OdpowiedzUsuńByło napisane ;-) Wszyscy chcieli iść na impreze, a to z kolei znaczy, że powoli sie pogodzili z utratą bliskich ;-) Na końcu nie napisałan nic o Nawii, ponieważ nie ma chłopaka, ale była tak jak wszyscy szczęśliwa ;-)
UsuńDziękuję za odpowiedź :)
UsuńSuper Ci to wyszło :)
OdpowiedzUsuńLepszego końca nie mogło być :)
OdpowiedzUsuń