Specjalnie dla Ciebie, Kaśka! :D Miłego czytania!!!
******************************************
Aaron
Cholera, moja głowa.
Gdy tylko otworzyłem oczy, zakręciło mi się w głowie. Nie pamiętałem prawie niczego z wczorajszego wieczoru. Wiem, że byłem u prawnika, a potem pojechałem do baru i urwał mi się film.
Pociągnąłem się za włosy, myśląc, że dzięki temu gestowi wróci mi resztka wspomnień oraz odpowiedź na pytanie: dlaczego, do cholery się upiłem? Chociaż znam odpowiedź na to pytanie to myślę, że jednak jej nie znam. Jęknąłem, rozglądając się po pokoju. Fakt, że nie jestem we własnym mieszkaniu jest trochę przytłaczający. Szczególnie, jeśli to mieszkanie Charlotte. Najmniej chciałbym, żeby oglądała mnie w takim stanie, biorąc pod uwagę, że jako jedyna wie o moim dzieciństwie. Być może nie powinienem, ale cieszę się, że nie powiedziałem jej o Angelice. Myślę, a w zasadzie jestem pewny, że gdy się o tym dowie to ucieknie. Ucieknie, nie dając mi szansy na to, żeby się wytłumaczyć.
- Jak się czujesz? - usłyszałem ciche pytanie.
- Bywało gorzej - odpowiedziałem, całkowicie szczerze, nie spoglądając na Lottie.
- Nie wierzę, że to zrobiłeś - przyznała, podchodząc bliżej i dając mi tabletki. - Masz. Powinno pomóc na ból głowy.
- Masz na myśli: na kaca - poprawiłem ją.
- Przez tyle lat trzymałeś się z daleka od tego świństwa i po co? Po to, żeby po paru złych informacjach zalewać się w trupa?
Chyba po raz pierwszy czułem się niekomfortowo w towarzystwie dziewczyny. Zapragnąłem jak najprędzej stąd uciec, dlatego zacząłem się rozglądać za moją koszulką.
- Jest w praniu - odpowiedziała, jakby czytając mi w myślach.
Wciąż nie odpowiadając, wstałem z łóżka i lekko chwiejnym krokiem zwróciłem się w kierunku wyjścia.
- Czy możesz choć na mnie spojrzeć, gdy do ciebie mówię?! - krzyknęła, na co moje dłonie zacisnęły się w pięści.
- Zrób sobie przysługę i daj sobie spokój! - ryknąłem. - Nie widzisz, kim jestem? Kim zawsze będę?! Nie przyniosę ci niczego dobrego! Więc zrób sobie przysługę i znajdź sobie chłopaka, który nie będzie sprawiał ci kłopotów! - przerwałem, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziałem.
Można powiedzieć, że właśnie nazwałem się jej chłopakiem. Pewnie to nie był najlepszy moment na śmiech, ale nic innego nie przyszło mi do głowy. Po raz pierwszy nazwałem się czyjąś własnością, co jest naprawdę...śmieszne.
- Nie wyjdziesz stąd, dopóki będziesz w takim stanie - odparła stanowczo.
- Jeśli jeszcze nie zauważyłaś to mieszkam parę sekund stąd.
- Wiesz co? Może masz rację i naprawdę powinnam umówić się z Nate'm tak, jak mi sugerowałeś.
- Ja ci niczego nie sugerowałem! - krzyknąłem i zrobiłem to. Spojrzałem na nią.
Prawdopodobnie chciałem jeszcze coś dodać, ale myślę, że zapomniałem, gdy tylko ją zobaczyłem. Rozpuszczone, gęste włosy, zaspane oczy i bluzka aż do kolan. Na moje usta wypłynął pewny siebie uśmiech, przy okazji przygryzając dolną wargę.
- Czy aby na pewno? - zapytała niskim głosem i szlag.
Czy ona ze mną flirtuje?
Jeśli tak to czy ona ma pojęcie w co się pakuje?
Włożyłem ręce do kieszeni i ostrożnie zacząłem robić kroki w jej stronę, zbliżając się coraz bardziej. Koniec końców byliśmy tak blisko, że moja dzielna dziewczynka wstrzymała oddech i myślę, że ja zrobiłem to samo, kiedy jej delikatne dłonie wylądowały na moim torsie.
- Chrzanić to - warknąłem, po czym przyszpiliłem ją swoimi ustami tylko, że tym razem nie patyczkowałem się z chociażby cieniem romantyzmu. Pożerałem ją. Pożerałem ją całą. Podczas, gdy nasze języki, splątane ze sobą tańczyły w swoim własnym dynamicznym, erotycznym tańcu, moje ręce zsunęły się na jej uda. Jednym, płynnym ruchem szarpnąłem ją do góry. Jej nogi niemal automatycznie oplotły moje biodra, w międzyczasie wciąż nie odrywając od siebie ust. W szybkim tempie znaleźliśmy się na łóżku i wiedziałem, że to jest ten czas. Jedyny moment, w którym możemy się wycofać, zaczekać. Z wielkim trudem przerwałem nasz pocałunek i spojrzałem jej prosto w oczy.
- Chcesz tego?
Lottie
- Chcesz tego? - usłyszałam pytanie.
Leżeliśmy, byliśmy na łóżku, Aaron jest na mnie, czuję go. Czuję i wiem, że pragnie mnie tak samo, jak ja pragnę jego.
Więc dlaczego przerwał?
Spojrzałam w te czyste, intensywne, zielone oczy, w których widziałam troskę, a może nawet…miłość.
I nagle zaczęłam mieć wątpliwości. Nie jestem pewna, czy naprawdę powinniśmy to zrobić, czy jestem gotowa. Stało się to, czego się najbardziej obawiałam: zaczęłam się bać, martwić. Aaron Scott słynie z tego, że na każdą noc miał inną dziewczynę, a to znaczy, że jest bardzo doświadczony. Możliwe jest, że taka niedoświadczona szara myszka, jak ja może mu nie wystarczyć…
- Tak, ale… - przełknęłam ślinę, bo nie wiedziałam, co powiedzieć dalej.
Chciałam tego, co do tego nie miałam wątpliwości, ale czy teraz? W tej chwili? W tym momencie?
- Ale boję się - przyznałam, przerywając jakikolwiek kontakt wzrokowy między nami.
- Czego się boisz? - zapytał, zmuszając mnie do ponownego spojrzenia mu w oczy.
Zrobiłam to, ale z dystansem.
- Ja… - zająknęłam się. - Wiesz przecież, że ja… - nie rozumiałam, dlaczego nie umiem tego wypowiedzieć. - Że jestem dziewicą. - przyznałam ze wstydem.
- Więc? - dopytywał się.
- Niedoświadczona - mruknęłam bardzo, bardzo cicho i zrobił coś, czego bym się nie spodziewała, a już szczególnie w tak ważniej dla mnie chwili: zaśmiał się.
- Nie musisz być doświadczona - warknął delikatnie, całując moją szyję i wprawiając mnie w lekkie drgawki rozkoszy. - Liczy się tylko to, co czujesz i czy naprawdę tego chcesz - dodał, całując mnie coraz niżej, jednak zatrzymał się nad piersiami.
Pragnęłam tego, żeby zjechał jeszcze niżej, ale wrócił się. Wrócił do mojej szyi i do ust. Gdy ponownie się zetknęliśmy, jęknęłam prosto w jego usta, chwytając go za włosy i delikatnie ciągnąc. Nigdy nie czułam niczego takiego. To, kiedy jego usta dotykają moich warg, kiedy nasze języki się zderzają, to jest jak żywy ogień. I ten ogień, on mnie pochłania, pochłania mnie całą.
- Czy kiedykolwiek miałaś styczność z sama wiesz czym? - zapytał Aaron, co mnie skrępowało.
- Nie… - odparłam, zawstydzona.
- Lott, nie musisz się wstydzić, nie przede mną - mruknął. - Chcę tylko, żebyś mi zaufała - dodał.
- Nie myśl tyle o tym - pocałował mnie w szyję, lekko zasysając powietrze. - To nie test. Skup się na mnie. Na moich ustach, na moim dotyku i na przyjemności, jaką ci sprawiają.
Jego słowa były tak przesiąknięte erotyzmem, że nie byłam w stanie nawet się odezwać. Jedynie co mogłam zrobić to przytaknąć, co też zrobiłam.
Zadrżałam, kiedy jego usta ponownie znalazły się na moich. Jedyna różnica polegała na tym, że tym razem mnie nie atakował tylko był delikatny i pozwalał mi na przejęcie inicjatywy, ale ja tego nie chciałam. Na szczęście od razu się zorientował i z powrotem przejął kontrolę nad pocałunkiem. Byłam tak skupiona na jego wargach, na naszych językach, tańczących ze sobą, że całkowicie zapomniałam o jego ręce do momentu, kiedy dotarła już do celu.
Choć był ranek to razem z Aaronem leżałam zaplątana w pościeli. Gdy skończyliśmy coś niegrzecznego, nie odrywałam się od niego na milimetr. Cały czas byłam mocno do niego przytulona. Nie chciałam się od niego odsuwać. Nie do końca wiem, czym są nasze uczucia względem siebie, ale wiem, co czułam tego ranka, parę minut temu, kiedy robił to, co robił. Wiem, że nigdy nie czułam się taka szczęśliwa. Szczęśliwa i bezpieczna. I choć nie zrobiliśmy niczego więcej to to było…niesamowite, niezwykłe i wyjątkowe.
Wzięłam głęboki oddech, przy okazji wdychając Aarona i rozkoszowałam się tym, jak jego potężna dłoń gładziła moje plecy.
- Jak źle było? - zapytał, całując mnie w czoło.
- No….powiedzmy, że było ok - uśmiechnęłam się.
- Coś więcej niż ok?
- Było wspaniale, zadowolony?
- Jak najbardziej - odetchnął.
- Dziękuję ci - wyszeptałam.
- Za…?
- Za to, że nie uciekasz - powiedziałam.
Uśmiechnął się w odpowiedzi.
Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, jak szybko sprawy między nami poszły do przodu. Jeszcze niedawno nawet nie myślałam, że moglibyśmy tak ot tak sobie leżeć, a teraz… A teraz zastanawiam się nad tym, kim tak naprawdę dla siebie jesteśmy.
- Czy my… - wiedziałam, że muszę poruszyć ten temat, jednak nie bardzo wiedziałam, jak mam się do tego zabrać.
- Czy my co? - spytał zaskoczony?
- Jak tam twój kac, kol… - pisnęłam, kiedy do pokoju wpadła Valerie.
Mimo, że miałam na sobie ubrania i, że byłam przykryta kołdrą to poczułam się tak, jakby przyłapała mnie nago i nie wiadomo co jeszcze… Znam ją wystarczająco długo, żeby wiedzieć co sobie teraz myślała…
- Okej - powiedziała przeciągle, po czym zniknęła za drzwiami, przez co nawet nie zauważyłam, kiedy Aaron wstał z łóżka i kiedy zbliżał się do wyjścia.
Chwila, moment.
Czy ja myślę, że on robi to co ja myślę, że robi? Czy po tym wszystkim, ma zamiar mnie po prostu zostawić samą w łóżku, jak małą dziewczynkę lub co gorsza, jak dziwkę na jedną noc? Dobrze, że nie doszło do niczego więcej, ponieważ już żałuję. Żałuję tego, że pozwoliłam mu się do mnie zbliżyć, żałuję tego, że….
- Wiem, jak to wygląda - zaczął niepewnie.
- Chyba właśnie nie do końca - prychnęłam, nie ukrywając wściekłości. - Co masz zamiar zrobić? Ze mną nie było wystarczająco…dobrze, więc idziesz poszukać sobie kogoś lepszego, jak to masz w zwyczaju? - zaatakowałam.
Westchnął, jednocześnie przeczesując włosy ręką.
- To nie tak, jasne? Nie masz prawa mnie osądzać - warknął.
- Pewnie, nie ma problemu. Przyjdź, kiedy najdzie taka potrzebna, a ściślej rzecz biorąc, kiedy będziesz miał na coś ochotę! - krzyknęłam, niepewna po co to robię.
Dzięki mnie pewnie w ogóle nie będzie chciał słyszeć o byciu w związku, bo jak to ja, jak zwykle wszystko komplikuję. Po tym, co powiedziałam, spodziewałam się, że wyjdzie, ale nie zrobił tego. Zamiast tego, stał już tuż przede mną. Jedną rękę położył na moim karku, a drugą na talii i przyciągnął mnie bliżej tak, że znowu mogłam poczuć bijące od niego ciepło.
- Myślałem, że zdałaś sobie sprawę z tego, że jesteś inna niż wszystkie dziewczyny. Lubię cię i choć trudno w to uwierzyć, nie zamierzam tego spieprzyć. No i poza tym – cmoknął mnie w policzek i w ciągu sekundy był przy drzwiach, ale zanim wyszedł, dokończył zaczęte przez niego zdanie: - jesteśmy razem, Lottie.
Wyszedł z zadowolonym uśmiechem na ustach, zostawiając mnie samą w kompletnym szoku.
Jesteśmy razem.
Dwa słowa, a sprawiły, że zamarłam i, że nie potrafię się ruszyć chociaż na milimetr. Nie drgnęłam kiedy Val w końcu weszła do pokoju, bo wciąż myślałam o czymś innym. Może i rejestrowałam to, że jest w środku, ale tak naprawdę myślami, a może i ciałem byłam całkiem gdzieś indziej. Ocknęłam się dopiero wtedy, kiedy przyjaciółka pstryknęła mi palcami tuż przed nosem. Zrobiła to tak gwałtownie, że mało brakowało, a wylądowałabym na podłodze. Spojrzałam na nią zdezorientowanym wzrokiem, nadal nie rozumiejąc co tutaj właściwie zaszło. Potrząsnęłam głową i na chwiejnych nogach wstałam z podłogi, po czym od razu usiadłam na łóżku. Łóżko. Na tym samym łóżku leżałam z Aaronem jeszcze parę minut temu. Uśmiechnęłam się na tę myśl, ale uśmiech zniknął tak szybko, jak się pojawił, kiedy przypomniałam sobie jego słowa. Nie mogę uwierzyć w to, że właśnie wyznał mi, że jesteśmy razem. Nie był w związku od…czy w ogóle kiedyś był? Jego życie to były tylko alkohol, dziewczyny i wieczna zabawa, ale nigdy nie odpowiedzialność.
- Dowiem się, co tu się stało? - zapytała Valerie i choć naprawdę pragnęłam jej to wyjaśnić to nie umiałam.
Sama nie wiedziałam, jak, ani co tu zaszło. Wciąż zastanawiam się, czy to nie był sen i czy wciąż nie śnię.
- Val? - spytałam, zerkając na przyjaciółkę. - Od kiedy moje życie stało się tak bardzo skomplikowane?
- Obie znamy odpowiedź na to pytanie - stwierdziła. - Słuchaj, doskonale wiem, że każdą sekundę swojego życia spędzasz na myśleniu o Aaronie i nie winię cię, bo on jest naprawdę boski, co nie znaczy, że go lubię. Cieszę się, że w końcu się zakochałaś, ale musisz, musimy robić to, co kiedyś. Bawmy się.
- Kontynuuj - zachęcałam.
- Chodźmy gdzieś dzisiaj.
- Ale…
- Nie ma żadnych ale! - podniosła głos. - Odkąd cię znam byłaś szarą myszką i rozumiem to, ale mam wrażenie, że od momentu poznania Aarona coś się w tobie zmieniło. Na lepsze. Wykorzystaj to, obudź to, cokolwiek to jest i chodźmy na kręgle! - klasnęła w dłonie, spoglądając na mnie błagalnie. - Więc?
- Czemu akurat na kręgle? - zapytałam.
- Bo to pierwsze, co przyszło mi do głowy? Zgódź się! Będzie fajnie! Zaproszę jeszcze jakichś ludzi!
- Jasne, zadzwonię do Aarona…
- Przestań! - zaśmiała się. - Kochasz go…
- Co? - spytałam. - Nie! Wcale nie! Ja tego nie…
- Nie powiedziałaś, tak wiem. Tylko, że to widać jak na dłoni, więc przestań udawać. Chciałam powiedzieć, że wiem, że go kochasz, ale że nie możesz wszędzie z nim chodzić. To wciąż ten sam Scott! Nie lubi ograniczeń, daj mu trochę wolności! Dlatego nie zaprosimy ani go, ani Arthura. Jestem pewna, że na kręglach spotkamy całkiem przypadkowe osoby, które okażą się być całkiem…interesujące?
- Dobrze, dobrze. Zgadzam się - przewróciłam oczami. - Tylko już mnie nie dręcz, dobrze?
- Masz to, jak w banku! - krzyknęła ze śmiechem. - To do zobaczenia o 17:00! Paaaaaa!
- Ale Valer…. - nie dokończyłam, ponieważ zniknęła za drzwiami, zanim zdążyłam zaprotestować.
Pokręciłam głową i miałam zamiar pójść pod prysznic, jako, że dochodziła już 13:00, ale nie zdążyłam. Prawdopodobnie powinnam się już przyzwyczaić, że co chwilę ktoś zawraca mi głowę, ale jakoś naprawdę trudno mi to przychodzi. Jęknęłam i poszłam otworzyć drzwi, licząc na to, że zastanę w nich Aarona. Doszłam jednak do wniosku, że po tym, co między nami zaszło to nie kłopotałby się z pukaniem… Przygładziłam włosy, odetchnęłam i otworzyłam drzwi, a przed moimi oczami ukazała się moja blondynkowata sąsiadka. Wysiliłam się na uśmiech, choć chyba nie wyszedł tak szczery, jak planowałam. Nieważne.
- Cześć! - pisnęła.
- Hej - przywitałam się, bo można było powiedzieć, że byłam nawet w dobrym humorze.
- Masz jakieś plany na dzisiaj? - spytała podekscytowana.
- Właściwie to idę na kręgle z …
- Świetnie! Dołączę do was! O której idziecie?
Oczywiście, mogłabym skłamać co do godziny, ale jaki to miało sens? Znając Elizabeth, jestem przekonana, że dowiedziałaby się prawdy, więc po co kłamać?
- O 17:00 - odpowiedziałam.
- Wspaniale! To widzimy się później! Buźka! - mrugnęła do mnie, po czym zniknęła z mojego pola widzenia.
Buźka? Buźka? Buźka? Zaśmiałam się.
Kiedy się przeprowadzałam to naprawdę liczyłam na…normalnych (?) sąsiadów, ale jak widać, normalność nie jest mi pisana. Westchnęłam ciężko, zamknęłam drzwi i zniknęłam za drzwiami swojej łazienki. Zrzuciłam wszystko co miałam na sobie i weszłam pod kabinę, puszczając wodę. Odgłos puszczanej wody mnie uspokaja, przynajmniej teraz. Kiedyś, jak byłam mała, przeraźliwie bałam się wody. Tak bardzo, że gdy tylko dotknęłam jej jednym, małym paluszkiem to od razu krzyczałam i płakałam. Zaśmiałam się na tę myśl, ale potem ogarnął mnie smutek, bo doszło do mnie to, że wtedy była z nami jeszcze mama i wszystko układało się…dobrze. Po tym, kiedy nas zostawiła, obiecałam sobie, że o niej zapomnę, że nigdy nie zacznę jej szukać, ale czasami… Czasami zastanawiam się nad tym, co bym jej powiedziała, gdybym ją znalazła. Może się wydawać, że jest to całkiem proste (znalezienie jej), kiedy podróżuje po świecie i jest sławną modelką, ale w rzeczywistości jest całkiem inaczej. Nawet, jeśli bywały momenty, że chciałam ją namierzyć to i tak było to fizycznie niemożliwe ze względu na koszt podróży. Odkąd poznałam Aarona to czasami myślę, że z nim byłoby mi dużo prościej, bo wiem, że sama bym sobie nie poradziła, ale nie chcę wykorzystywać jego i jego pieniędzy. Nie jestem taką osobą.
Kiedy tak rozmyślałam o mamie to doszłam do wniosku, że powinnam odwiedzić ojca. Może on się tak bardzo mną nie przejmuję, ale ja nim…bardzo. Z tego co mi wiadomo, jestem pewna, że dalej pracuje i pracuje bez wytchnienia. Jeśli tak dalej pójdzie to on się zapracuje, czego bym nie chciała. Wzięłam głęboki wdech i postanowiłam. Dzisiaj, wieczorem mam się bawić, tak? Proszę bardzo, będę się bawiła. W sumie to można powiedzieć, że cieszę się na te kręgle, ale wolałabym, żeby był z nami Aaron, bo jak na złość, mam przeczucie, że Valerie coś kombinuje. Coś, co wcale mi się nie spodoba. Szczególnie, jeśli wiem, że nie przepada za Scottem.
Odpędziłam złe myśli i skupiłam się na tym, co zrobię jutro. Pojadę odwiedzić ojca.
Oleję zajęcie i szkołę i po prostu to zrobię.
Mam tylko wielką nadzieję, że Aaron pojedzie ze mną. Nie chodzi o to, że nie czuję się pewnie we własnej rodzinie tylko o to, że z nim czuję się bezpieczniejsza i bardziej…kochana. Myślę, że się zgodzi, ale i tak się boję. Boję się, że pomyśli, że zrobiłam to tylko z powodu, że oficjalnie nazwał nas parą, ale to nieprawda. Zaprosiłabym go nawet wtedy, gdyby nasza relacja wciąż nie byłaby jasna.
Zakręciłam wodę, owinęłam się w ręcznik i poszłam się położyć do łóżka, szczęśliwa, że wreszcie, chociaż w połowie wiem na czym stoję.
Charlotte ma 19 lat i właśnie przeprowadziła się do Seattle, do college'u. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, do pewnego momentu. Wkrótce dziewczyna poznaje aroganckiego bruneta o zielonych oczach. Aaron Scott ma 21 lat i nie bawi się w związki. Nic i nikt go nie obchodzi, ale ONA wszystko zmienia. Od tego czasu życia obojga są całkiem inne. Czy mają szansę na wspólną przyszłość? Czy Aaron przejrzy na oczy? Na wszystkie pytania odpowiedź brzmi tak, tyko... Musisz mi zaufać.
Awww *_* będę żyć! Przynajmniej dzisiaj bo mam co czytać! 💗💚💖💜💜💖💚💚💚💖💖💜💜💜💜💜💜💜Dzięki Zuza ! Normalnie Cię uwielbiam . Ten dedyczek to dla mnie? :D super rozdział! Pisz szybko nexta bo jednak umrę i nie będę mogła Ci spamić komami 😜😘 Weny życzę!😘💗💚💖💜
OdpowiedzUsuńZuuuzaaaa dawaj rozdział! Bo Ci będę spamić! 😂😂😂💜💖💚💗😘
OdpowiedzUsuńDzisiaj albo jutro już będzie! :D
UsuńNo ja mam nadzieję bo zaspamuje Ci w komach :') 😂😂😂🙌😘💚💜
UsuńDawaj
OdpowiedzUsuńTen
OdpowiedzUsuńRozdział
OdpowiedzUsuńJeśli
OdpowiedzUsuńCi życie
OdpowiedzUsuńMiłe kobieto 😂😂😂😁👊
OdpowiedzUsuńMiłe kobieto!😂😂😁👊
OdpowiedzUsuńKobieto nooo bo bd płakać 😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😂
OdpowiedzUsuńI gdzie mój rozdział??!!😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢
OdpowiedzUsuńDzisiaj będzie! Cierpliwości!! :D
UsuńNje bo już tyyyyyyyle czekam 😭😭😭😭😂😂😂 to takie frustrujące nie mam co robić 😭😭😭😭
Usuń