Charlotte ma 19 lat i właśnie przeprowadziła się do Seattle, do college'u. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, do pewnego momentu. Wkrótce dziewczyna poznaje aroganckiego bruneta o zielonych oczach. Aaron Scott ma 21 lat i nie bawi się w związki. Nic i nikt go nie obchodzi, ale ONA wszystko zmienia. Od tego czasu życia obojga są całkiem inne. Czy mają szansę na wspólną przyszłość? Czy Aaron przejrzy na oczy? Na wszystkie pytania odpowiedź brzmi tak, tyko... Musisz mi zaufać.
sobota, 23 maja 2015
Rozdział 4
Na podłodze leżały ciała. Jedne zakrwawione, inne poszarpane, ale większość jeszcze żyła. Okazało się, że na bal ,,wpadły,, wampiry po Sophie. Nie wiadomo było do końca czemu. Pewnie dlatego, że jest inna, wyjątkowa. Zak, Jason, Nawia i Claus przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Później głos zabrał Zak, a jako, że pare razy uratował towarzyszom życie, nie mieli nic przeciwko.
-Mamy mały problem - zaczął - Porwali Sophie, ale to akurat jak narazie najmniejszy problem. Mamy tu rannych ludzi, a niektórzy być morze są martwi.
-Nic nowego nam nie powiedziałeś - zaczął Claus
-Daj dokończyć. A więc, wiem, że sami ich nie uzdrowimy -spojrzał na leżących na ziemi ludzi. - W sumie myślę, że w ogóle nie potrafimy ich wyleczyć. Jeśli narysujemy Iratze...to każdy wie, że skończy się to śmiercią. Potrzebujemy czarownika. I to nie byle jakiego. Potrzebujemy Maxa Blacka, najpotężniejszego czarownika.
-Zak...-zaczęła Nawia - Czarownicy nie robią nic bezinteresownie...
-No to zmusimy go. - uśmiechnął się mrocznie.- Do roboty. Wy czuwajcie przy nich, a ja pójdę go poszukać, i wróce jak najszybciej bedzie to możliwe.
**********
Obudziłam się z bolącą głową i w obcym mi pomieszczeniu. Delikatnie sie rozejrzałam. Było bardzo ciemno, a na dodatek wilgotno. Mimo mojego wampirzego wzroku nic nie byłam w stanie zobaczyć. Gwałtownie próbowałam wstać, przez co gwałtownie zakręciło mi się w głowie i z powrotem znalazłam sie na ziemi. Mimo bólu głowy, poczułam jeszcze bolesne pieczenie na moich rękach. Delikatnie nimi poruszyłam i dopiero teraz zorientowałam się, że jestem związana. W ciemności usłyszałam czyjeś kroki. Lekko sie przestraszyłam.
-Kto tam jest? - zawołałam. Nic. Zero odpowiedzi. - Kto tam jest? - spróbowałam ponownie.
-Witaj Sophie. Możesz być troszke roztrzęsiona, choć nie powinnaś. Widzisz, tak jakby jesteśmy z tej samej krwi. Wszyscy tu..
-Jacy wszyscy?
-Oh nie widzisz nas wszystkich, ale jest nas tysiące.
-Nas?
-Wampirów. -odpowiedział - Jakimś sposobem dowiedzieliśmy się o waszym planie, dotyczącym rozejmu. My nie chcemy rozejmu. Chcemy walczyć. Chcemy zwyciężać. I musimy mieć pewność, że im nie pomożesz. Mamy proste dwa warunki. Na początek musisz dołączyć do naszego klanu. Drugi warunek to musisz wyłączyć człowieczeństwo.
-Co wyłączyć? - zapytałam zmieszana
-Człowieczeństwo. Uczucia. Będziesz po prostu bezduszna i tyle.
-Nigdy - warknęłam
-Ale skąd od razu taka reakcja? Mamy tu kogoś na kim ci zależy. Jeśli nie zrobisz tego o co prosimy zabijemy go.
Nagle jakieś dwie białe postacie, zapewne wampiry, przyprowadzili mojego małego brata. Chciałam do niego podbiec, ale byłam związana. Czułam, że po policzku spływa mi łza.
-Widzisz? - zakpił - Gdy wyłączysz uczucia nie będziesz płakać. To jak? Masz 10 sekund na udzielenie mi odpowiedzi.
Zaczęłam gorączkowo myśleć. Co jak je wyłącze? Idzie je potem jakoś odzyskać?
,,5,,
Mam nadzieje, że tak, bo jęsli nie....
,,9,,
-Dobrze! Dobrze! Zgoda! Nie róbcie mu krzywdy! - krzyknęłam zrozpaczona. -Dajcie mi sie chociaż pożegnać!
-Masz 5 sekund.
Szybko do niego podbiegłam i do ręki dałam mu liścik. Pisałam go z związanymi rękoma, ale powinno być choć troche czytelne. Szepnęłam mu do ucha, aby znalazł Jasona. Znał go, więc sobie poradzi...
-5. Czas minął. Chodź za mną - mimo bólu, posłusznie ruszyłam za nim.
**********
Zak był bardzo zaniepokojony o Sophie. Wiedział, że był do niej trochę oschły, ale to dlatego, bo nie chciał aby dowiedziała się o jego mrocznym sekrecie. Gdy znazlazł wreszcie kryjówkę czarownika, aż odetchnął z ulgą. Zapukał do drzwi i jak to bywa w magicznym miejscu, same się otworzyły. Ostrożnie wszedł do środka.
-Zak Herondale. Słyszałem o Herondalach. Nie wydawali mi sie mili z opowieści.... Czego tu szukasz? - usłyszał głos Maxa Blacka.
-Black. Max Black. Najpotężniejszy czarownik Londynu. Potrzebuje twojej pomocy - powiedział Zak.
-A z jakiej okazji miałbym ci pomóc?
-A jakbym ci powiedział, że znam wampira.....
-Nie interesują mnie ani wilkołaki ani wampiry....-zwrócił się w kierunku schodów.
-Ależ Maxie, nie dałeś mi dokończyć... A więc jakbym powiedział, że znam wampira, który być może ma czarodziejskie moce i zaginął? Byłbyś zainteresowany pomocą? - Zak jeszcze nikomu nie mówił o swoich podejrzeniach dotyczących Sophie. Nie zgadzało mu się to, że wampiry chciały ją w swoim klanie tylko ze względu na to, że może chodzić w blasku słońca. Musiało być coś jeszcze. Poczuł coś w trakcie tańca, jakby przeszedł go prąd, ale nie przypadkiem, jakby ten prąd wyrażał emocje Sophie .
-Być może?
-Nie mam całkowitej pewności, ale zdaje mi się, że tak.
-Wydajesz sie być sympatyczny, ale nie pomoge ci....
-Zawrzyjmy umowę - zaczął Zak.- Jeśli okaże się, że Sophie jednak nie ma czarodziejskich mocy, możesz pobrać jakąs opłate, a jeżeli bedzie odwrotnie, to mnie przeprosisz - uśmiechnął sie triumfująco - I będziesz nam pomagał bezinteresownie.
-Ciekawe.....- zamyślił się- Zgoda. To gdzie ta twoja panna?
-W piekle - zakpił.
**********
Byłam totalnie załamana. Nie chciałam wyłączać człowieczeństwa. Wiedziałam, że czułam coś do Zaka, chciałam być blisko niego, czułam się przy nim bezpiecznie.... Ktoś pchnął mnie w plecy.
-Rusz się. Zaraz ceremonia.
**********
Kinhar był bratem Sophie. Więc kiedy siostra dała mu poszkryfany list, pobiegł szukać Jasona lub kogoś z jej znajomych. Natknął się na jakiegoś chłopaka o ciemnych włosach i czarnych oczach jak węgiel. Nie kojarzył go. Szedł z nim jeszcze jeden mężczyzna. Był dziwny. Miał kocie oczy i był..dziwny. Mimo to, podbiegł do nich i bez wahania zapytal..
-Znacie Sophie?
-A ty kto?
-Jestem Kinhar, wszyscy mówią mi Ki. A ty kto?
- Ja jestem Zak, a to Max. I znamy Sophie, o co chodzi?
-Masz - chłopiec podał mu liścik.
HEJ. PORWALI MNIE. ZMUSZAJĄ DO WYŁĄCZENIA CZŁOWIECZEŃSTWA (UCZUĆ). PROSZĘ NIE POZWÓLCIE IM. TRZYMAJĄ MNIE W JAKIEŚ NORZE PRZY ULICY SHYILIRA. ZNAJDŹCIE MNIE I...URATUJCIE.... JEST ICH TYSIĄCE....
Sophie
Gdy Zak go przeczytał, szybko podał go swojemu towarzyszowi. Szybko pobiegli w tamtym kierunku na pomoc Sophie.
**********
-To nie jest trudne - zaczął - W głowie masz przelącznik, wcisnij go i po uczuciach.
Próbowałam się skupić, tak jak kazał, gdy usłyszałam znajomy dźwięk ostrza. Błyskawicznie otworzyłam oczy. Dostrzegłam Zaka, który władał sztyletem niczym bóg. Nie umiałam oderwać od niego wzroku. Nagle ktoś do mnie podszedł i zakrył mi ręką usta.
-Spokojnie. Jestem kolegą Zaka. Jestem Max. Ciii - coś mu nie ufam za bardzo. Widziałak jak Zak zabija tysiące wampirów i sie troche przeraziłam. Jedyne czego teraz pragnęłam, to znaleźć się w jego ramionach, a nie w czyiś obcyh ramionach. Ugryzłam Maxa w ręke i pobiegłam do Zaka. Rzuciłam mu się w ramiona. Odwzajemnił mój uścisk.
-Zabiorę cię stąd - szepnąl mi do ucha. - Wiesz...chciałem cię....
-Gołabeczki..- zaczął Max - Zaraz będzie tu więcej wampirów, złapcie się mnie za ręce.
Zak spełnił jego polecenie, więc poszłam w jego ślady i nim zdążyłam mrugnąć znalazłam się w Instytucie.
-Dobra, teraz pokazuj mi swoją moc - powiedział Max.
-Moc? - zapytałam. - Jaką moc?
-Wygląda na to, że mnie oszukałeś Zaku....nie fajnie... mówiłeś, że moge pobrać zapłate... To wezmę sobie ciebie. Jesteś dobrym wojownikiem, przydasz mi sie - uniósł ręce i Zak automatycznie znalazł sie przy ścianie, nie mogąc się poruszyć. Chciałam coś zrobić, tylko co ja mogę? W ogóle o jaką zapłatę chodziło? Jedynie co mogłam to złapać się za głowę i wyć... tak zrobiłam, byłam wściekła. Z krzykiem upadłam na podłoge, a zmoich rąk wystrzeliło jakieś światło. W tym momencie i Zak i Max na mnie spojrzeli, a ja nie wiedziałam czemu.
-O jednak ma moc - uśmiechnęli sie oboje, a Zak nie był już przygwożdżony do ściany. - Jednak, tak czy siak, należy mi sie zapłata. Myślisz, że ona wie o tobie wszytko? O dziewczynie imieniem Amanda? Wie, co się stało? Po twojej minie wnioskuje, że nie wie. Taka jaka była umowa pobieram zapłate za dzisiejszą pomoc, nie powiedziałeś, że nie mogę jej wziąśc. Potem dowiem sie dokładnie jaką ona ma moc i zaczne ją trenować.
-Nie możesz jej pokazać...
-Mogę. Ona coś do ciebie czuje, ma to wręcz wypisane na twarzy, a ja jej udowodnie, że nie warto jest cię lubić
-Nie masz prawa...- Zak rzucił się na Maxa. Przycisnał mu sztylet do gardła, który jakimś cudem naraz runął na ziemie, a razem z nim Zak.
Max do mnie podszedł i chwycił moją glowę. Lekko krzyknęłam i pojawiły się w moim umyśle jakieś obrazy...film. Rozpoznałam w nim Zaka, a obok niego była jakaś istota....demon...sama nie wiem. Zaraz podbiegła do nich dziewczyna, Zak ścisnął jej gardło....krzyczała...dusiła się....zabijał ją. Dostrzegłam znaki na jej ciele. Była Nocnym Łowcą, tak jak Zak. Wizja rozmyła mi sie przed oczyma, a zaraz pojawiła sie kolejna. Znowu był Zak z tym stworzeniem. Rozmawiali.
-Jeszcze pare Nocnych Łowców....- reszty nie usłyszałam. Zobaczyłam z bliska oczy Zaka. Nie były to jego oryginalne oczy.....były inne... Jakby ktoś nim rządził....jakby... Gwałtownie wizja zniknęła. Dyszałam ciężko. Zobaczyłam uradowanie na twarzy Maxa.
-No skończyłem. Wpadne jutro! Pa gołąbeczki!
Gdy wyszedł spojrzałam na Zaka. Spojrzał na mnie pustym wzrokiem, ale zaraz go odwrócił. Powoli się do niego zbliżyłam. Spojrzałam mu w oczy i zauważyłam, że ma odpiętą koszulę. Pierwszy raz zobaczyłam jego umięśniony brzuch. Mimo woli, dotknęłam go i nie pożałowałam, ale jednoczesnie w mojej głowie widziałam przebłyski tych obrazów.
-Zabijałeś Nocnych Łowców? - spytałam, zabierając ręke z jego brzucha.
-Nie musisz wiedzieć wszytkiego.....- powiedział powoli dźwigając sie z ziemi. Chwyciłam go za ręke.
-Możesz mi zaufać....
-Nie mam pewności, Soph. To co robiłem było straszne, ale wiedz, że nie miałem na to wpływu..
-Ta dziewczyna...-powiedziałam, i w tym samym momencie zobaczyłam, chyba pierwszy raz, łzy w jego oczach.
-Nie musisz wiedzieć....-wyszarpnął swoją ręke z mojej. Zanim wyszedł, stanął jeszcze przez chwile przy drzwiach, nie patrząc na mnie powiedział. - Wiem jak na mnie patrzysz, wiem jak ja patrze na ciebie....ale znajdź sobie kogoś innego, ja sie nie nadaję, jestem niebezpieczny....- po tych słowach wyszedł, a ja nie wiedziałam co o tym myśleć. Byłam jednak pewna, że czyha na mnie niebezpieczeństwo, i było z pewnościa groźniejsze niż Zak. Potrzebuję go, czy on o tym wie czy nie. Mam zamiar mu to uświadomić i dowiedzieć sie całej historii. Na pewno tego tak nie zostawie.
*************************************************
Rozdział nie za długi, trochę pokręcony....ale mam nadzieję, że się podoba :) Narazie musze czekać na wene xd Ale dodam jak najszybciej się da ;)
Zuza ;3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Umysł Zaka przestał funkcjonować albo ktoś przejął nad nim kontrolę :P
OdpowiedzUsuńZrobiło się dosyć ciekawie. Czemu facet robi krok do dziewczyny a potem cofa się 5 w tył? Czekam na kolejne rozdziały, weź z Jasonem i Nawią zrób wątek poboczny, jak nie będziesz mieć weny przez dłuższy czas :P
Cały Zak :-D. Wszystko sie wyjaśni w późniejszych rozdziałach :-D
Usuń