Charlotte ma 19 lat i właśnie przeprowadziła się do Seattle, do college'u. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, do pewnego momentu. Wkrótce dziewczyna poznaje aroganckiego bruneta o zielonych oczach. Aaron Scott ma 21 lat i nie bawi się w związki. Nic i nikt go nie obchodzi, ale ONA wszystko zmienia. Od tego czasu życia obojga są całkiem inne. Czy mają szansę na wspólną przyszłość? Czy Aaron przejrzy na oczy? Na wszystkie pytania odpowiedź brzmi tak, tyko... Musisz mi zaufać.
środa, 27 maja 2015
Rozdział 5
Nadal nie do końca rozumiałam co właściwie się stało. W jednym momencie tańczyłam z Zakiem, a zaraz potem zostałam porwana, a jeszcze później mnie uratowali i to nie kto inny, tylko oczywiście Zak z czarownikiem. A potem stało się coś bardziej dziwnego. Zobaczyłam ,,dawnego,, Zaka jak zabijał Nocnych Łowców. A mało tego, wiedziałam, że on mi nic więcej nie powie. Tylko kto to zrobi? Z setkami pytań, kłębiących się w mojej głowie zeszłam na dół, mijając po drodze Zaka.
-Możemy pogadać? - zatrzymałam go
-Taaa, kiedy indziej Sophie - nie mogłam uwierzyć, że po prostu mnie zlekceważył i poszedł.
W zepsutym od razu humorze, dosiadłam się do Jasona i Clausa. Oboje spojrzeli na mnie niepewnie, przez co miałam ochote na nich nawrzeszczeć. Mimo to, nie odezwałam się ani słowem, natomiast moją uwagę przyciągnął dość rzucający się w oczy obraz wiszący na ścianie. Zdumiona wstałam i poszłam w jego kierunku, zdumiona, że dopiero teraz go zauważyłam. Obraz przedstawiał anioła i człowieka. Srebrna postać (anioł) trzymał trzy rzeczy, ale tylko jedna szczególnie mnie zainteresowała. Kielich. Był złoty. Obraz nie wydawał się być jakimś nadzwyczajnym, ale mimo wszystko przyciągał uwagę. Zorientowałam się, że obok wisi kolejny obraz, niby na pierwszy rzut oka taki sami, ale różni je jeden szczegół. W tamtym obrazie anioł jedynie trzymał kielich, a człowiek przed nim klękał, ale teraz podawał ten kielich człowiekowi. Później był kolejny obraz. Tam już zamiast człowieka była postać ubrana na czarno z mnóstwem broni, a anioł nie był już prawdziwym aniołem tylko posągiem. Domyśliłam się, że ten ubrany na czarno to Nocny Łowca, natomiast o co chodziło z tym aniołem? Nie miałam pojęcia. Podskoczyłam lekko, kiedy poczułam czyjąś rękę na swoich plecach. Gwałtownie się odwróciłam.
-Od kiedy ty taka strachliwa? - zakpił Jason. Mimo, że prawie cały czas mnie denerwował, cieszyłam się, że jest ze mną.
-Nie jestem strachliwa. - odparłam
-Owszem, jesteś. - zaśmiał się - Na co tak patrzysz? - nie czekając na moją odpowiedź, sam sobie odpowiedział - Ahh. Historia Nocnych Łowców.
-Mógłbyś mi wytłumaczyć o co z tym chodzi?
-Ciesze się, że spytałaś. A więc - zaczął - Chodzi o to, że na początku był anioł....-spojrzałam na niego zażenowana - Daj dokończyć! I bronił on ludzkości przed wampirami, demonami, ale nie mógł wieki tu siedzieć i nas niańczyć, więc do złotego kielicha wlał troche swojej krwi i dał ją do wypicia pierwszemu Nocnemu Łowcy, Jonathanowi. Podarował również ludzkości trzy dary. Miecz, Kielich i lustro. Nie bede ci wszystkiego tłumaczył, bo nie musisz zaprzątać sobie tym glowy. Przechodząc do sedna, Anioł Razjel stworzył Nocnych Łowców.
-Aha. - odparłam
-Ty sie z Zakiem pokłóciłaś?
-Co wiesz o Zaku? - spytałam
-Mianowicie wiem o nim wszystko. Zak mówił mi co widziałaś.... i nie licz, że udziele ci odpowiedzi. Zapytaj Zaka. - powiedział już się oddalając.
-Ale on mnie......
-Sophie! - krzyknął - Pogadaj z Zakiem nie ze mną.
-Nie słucha. - dokończyłam.
**********
Jak ja nienawidziłam kiedy wszyscy gdzieś się wybierali, oprócz Zaka. Nie chciałam z nim teraz sama zostawać. Nie byłam pewna czy był na mnie zły czy nie... Po nim trudno jest coś wywnioskować. Raz taki, raz calkiem inny. Nie nadążam. Praktycznie pół dnia siedziałam w kuchni i gdy wreszcie chciałam iść do swojego pokoju, ktoś zapukal do drzwi. Nienawidziłam tego dźwięku w moim rodzinnym domu, więc teraz nadal go nienawidze. Mimo to podeszłam do tych cholernych drzwi. Gdy je otworzyłam, moim oczom ukazał sie Max. Od razu chciałam zatrzasnąć mu drzwi sprzed nosa.
-Od dzisiaj tak sie wita gości? - zaśmiał się
-Takich jak ty? - spytałam z sarkazmem - Owszem.
-Może zapomniałaś, ale obiecałem, że będe cie szkolił w związku z twoimi mocami....
-Chrzań sie. Nie mam żadnych mocy....
-Masz. - znikąd pojawił sie Zak. - I będziesz je trenować.
-Nie masz prawa mi rozkazywać! - wybuchnęłam
-Ah tak? - spytal - To wynoś się stąd. Proszę bardzo! Droga wolna! Przyślij mi pocztówkę z grobu! Wiesz, ile wampirów, czy innych nadprzyrodzonych, tylko czeka na okazje, żeby znowu cię schwytać?!
-Czemu się tak o mnie martwisz?! Poradze sobie!
-Em gołąbeczki??
-Czego!? - krzyknęliśmy jednocześnie.
-Muszę ją szkolić.....
-Świetnie - powiedział Zak. - W takim razie rób to co potrafisz - po tych słowach wyszedł z Instytutu.
-Ćwiczymy?
-Nie! - krzyknęłam i pobiegłam za Zakiem.
**********
Gdy tylko wybiegłam na zewnątrz byłam przemoczona do suchej nitki, ale też od razu dostrzegłam postać Zaka i z przerażeniem stwierdziłam, że on w każdej sytuacji ma ten wdzięk. Nawet jak był cały mokry od deszczu, był niewyobrażalnie przystojny. Podbiegłam do niego.
-Czy my nie możemy porozmawiać jak cywilizowani ludzie?! - krzyknęłam
-Nie! Nie możemy!
-Czemu?!
-To jest zbyt trudne Soph. Wracaj do środka.
-Pod jednym warunkiem.
-Jakim? - westchnął
-Ty pójdziesz ze mną.
-Oh Sophie.....
-Zak, prosze, chodż ze mną.
-Ja nie.... - w tym samym czasie w brzuchu Zaka tkwił miecz. Oszołomiony upadł na ziemię. Natychmiastowo przy nim kucnęłam.
-O boże.... o boże.... o boże....
Nie umiałam rysować Iratze, coś mi podpowiadało, że mam spróbować inaczej on zginie, ale moja mądrzejsza połowka, doradziła mi, że mam go jak najszybciej zabrać do Instytutu. Że nie było daleko posłuchałam mojego mądrego sumienia.
**********
Do Instytutu dotarliśmy w zaledwie 10 minut, ale dla mnie była to cała wieczność. Zak był dosyć ciężki, ale byłam pewna, że to same jego mięśnie. Gdy zauważył nas Max, chciał się ulotnić. Widziałam to.
-O nie- zagroziłam - Obiecałeś, że będziesz nam pomagał, a ta sprawa - zerknęłam na Zaka - Wymaga twojej pomocy - dokończyłam.
-A jak sie nie zgodze?
-To już nigdy nie zobaczysz światła dziennego. Będę się tobą pożywiała każdego dnia po trochu aż w końcu zdechniesz....
-Dobra, dobra! Wyluzuj! Czaje! Pomoge mu, pani zakochana na zabój.
-Zakochana? - powtórzyłam
-Tak. Wiem, że sie nie znacie długo, ale ty już za nim szalejesz. A właśnie, nie powinni już wrócić twoi znajomi?
Miał racje powinni już wrócić. Błyskawicznie wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer od Jasona. Nie odbierał. Spróbowałam jeszcze raz. Nic. Jeszcze raz i znowu to samo. Nic. Nie wiedziałam co się stało, jednak po chwili ktoś zostawił wiadomość głosową na moim telefonie.
Zapewne Sophie. Świetnie. Teraz pewnie ślęczysz przy rannym Herondale'u. Ale to chyba nie jest twój największ problem, zwłaszcza, że czarownik się nim opkiekuje. Ale ja mam reszte twoich przyjaciół. Możesz ich uratować. Ah i nie chce twoich poświęceń typu wyłączania człowieczeństwa. Bo my to nie wampiry, tylko wilkołaki. Od lat walczymy ze sobą. Wampiry i Wilkołaki, a Nocni Łowcy tylko sie wtrącają. Chce, abyś się do nas przyłączyła, jako że jesteś inna, wyjątkowa. A na dodatek z mocą, możesz być nam potrzebna. Wampiry mogą się ciebie bać. I jeżeli tego nie zrobisz zabije i to nie tych co tu trzymam, ale tego na ktorym ci najbardziej zależy choć tego nie okazujesz. Jeżeli zgadzasz się na mą propozycje i chcesz uratować znajomych przyjdź pod twoją ulubioną kawiarnię.
Przywódca.
Gdy odsłuchałam wiadomość, zorientowałam się, że razem ze mną słuchali jej i Mac i Zak. Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu i zauważyłam, że Zak jest już jak nowo narodzony.
-Co mam zrobić? -skierowałam te pytanie głownie do Zaka.
-Pójde tam z tobą - oświadczył
-Nie bądź durny, to właśnie oni cie zranili...
-A ty nie bądź śmieszna.
-Oboje nie bądźcie śmieszni, nikt nigdzie nie pojdzie, dajcie mi chwilę i łaskawie nie gadajcie.
Spelniliśmy jego prośbe, i nim zdążyliśmy zareagować w tym pokoju, gdzie przed chwilą byliśmy we trojkę, teraz była cała szóstka. Wyglądało więc na to, że Max sprowadził ich za pomocą czarów, przez co byłam mu ogromnie wdzięczna.
-Proszę bardzo. - powiedział ze śmiechem.
-Nie rozumiem - odezwał sie Claus.
-Nie musisz - powiedziałam, rownież śmiejąc się
-To kto idzie na kawe? - zaśmiał się Zak.
-Nie możemy nigdzie wychodzić. Przeze mnie jesteście narażeni na poważne niebezpieczeństwo. Od teraz wszędzie wychodzę tylko ja, zrozumiano? - powiedziałam tak poważnym tonem, że wszyscy spojrzeli na mnie zdumieni.
-Sophie, teraz możemy pogadać. - powiedział Zak, idąc na góre. Ruszyłam za nim.
**********
Czułam się trochę niezręcznie, ponieważ znajdowaliśmy sie u Zaka w pokoju.
-Na początek chciałbym cię przeprosić....
-Dobra, ale chce znać prawdę, Zak. Mi możesz zaufać.
-Co? Nie. Nie. - spojrzałam na niego w osłupieniu. - Nie o tym chciałem porozmawiać, tylko ponownie powiedzieć ci, żebyś dała sobie ze mną spokój.
-Zak, nie dam sobie z tobą spokoju. Ja cię....
-Nie mów tego, bo będziesz żałować.
-Ale..
-Sophie. - kompletnie go nie rozumiałam. Tu mówi mi, że mam dać sobie z nim spokoj, a teraz do mnie podchodzi i bierze mnie za ręcę. - Musisz naprawdę o mnie zapomnieć, wiem, że nie będzie to łatwe, bo jestem cholernie przystojny...
-Cicho siedź - poczułam, że wreszcie wróciłam do dawnej ja. Przyciągnęłam go do siebie. Nasze usta sie spotkały. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale chciałam go już pocalować od dłuższego czasu, a teraz gdy wreszcie się na to zdobyłam byłam taka szczęśliwa, że nie da się tego opisać. Było wspaniale, dopóki Zak mnie nie odepchnął. Oboje gwałtownie zaczerpnęliśmy powietrza. Bez słowa wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą. Teraz, pomyślałam, nie dam mu już spokoju.
**********************************
Ale romantyzm... ;D Za niedlugo dodam kolejny ;D
Zuza ;3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No to tak brakowało mi opisu zajścia u wilkołaków :)
OdpowiedzUsuńA tak to spoko, Zak niby chce, a nie chce :P
Miałam nosa, żeby dzisiaj zajrzeć z nadzieją na 5 rozdział :P
Powodzenia :) w myśleniu nad 6 :p