Charlotte ma 19 lat i właśnie przeprowadziła się do Seattle, do college'u. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, do pewnego momentu. Wkrótce dziewczyna poznaje aroganckiego bruneta o zielonych oczach. Aaron Scott ma 21 lat i nie bawi się w związki. Nic i nikt go nie obchodzi, ale ONA wszystko zmienia. Od tego czasu życia obojga są całkiem inne. Czy mają szansę na wspólną przyszłość? Czy Aaron przejrzy na oczy? Na wszystkie pytania odpowiedź brzmi tak, tyko... Musisz mi zaufać.
piątek, 19 czerwca 2015
Rozdział 11
Jak na razie trzymają mnie w "więzieniu" razem z Natalie. Nie mogłam z nią już wytrzymać. Cały czas zadaje masę pytań, na które, albo nie znam odpowiedzi, albo nie chce mi się jej udzielać. Podczas gdy Natalie panikowała, że jest "więźniem", ja siedziałam oparta o ścianę i odbijałam piłeczką. Spojrzała na mnie poirytowana.
- Czego? - warknełam.
- Jak ty możesz tu tak siedzieć w błogim spokoju, podczas gdy siedzimy zamknięte w celi?!
- E no wiesz... normalnie? Za to ty mogłabyś przestać histeryzować....
- Ja histeryzuję, tak?!
- O jezu.... Wypuście mnie z tąd! Dłużej z nią nie wytrzymam! - zawołałam bezbarwnym głosem do drzwi.
- Serio? Tylko na tyle cię stać?
- Natalie. Posłuchaj uważnie. Ja chcę spokoju. Więc do jasnej ciasnej weź się ogarnij, okay?
- Wiesz, że nie wytrzymasz? - uśmiechneła się podle
- Czego?
- Suchoty. Będziesz coraz bardziej spragniona, a ja nie chcę być twoim pożywieniem.
- Wystarczy, że masz dobrą krew....
- Sophie! - krzyknęła - Gdzie się podziała tamta wrażliwa Sophie?!
- Już jej nie ma, pogódź się z tym. - uśmiechnęłam się słodko
- Masz rację, ja mogę sie pogodzić. Gorzej z Johnem i Zakiem, nie sądzisz? Oni się nie pogodzą z tym faktem...
- Może. Nie obchodzi mnie to. Mam ich gdzieś - odparłam, co nie wiem, czy do końca było to prawdą.
**********
Nathaniel był wściekły. Gdyby ktoś teraz do niego przyszedł, to najchętniej by go zabił. Może Nocni Łowcy tego nie wiedzieli, ale on dowiadywał sie o wszystkim. Wszędzie miał ludzi. Szpiegów. Był tak poirytowany, ale też tak wściekły.... nie umiał opanować swojego gniewu. Kopnął z całej siły w znajdujące się najbliżej krzesło. Roztrzaskał je na drobne kawałeczki. Nie mógł uwierzyć, że John wyznał im wszystkim prawdę... Na prawdę myślał, że coś z niego będzie....jednak pomylił się. A zrobił to wszystko, zdradził im plan bo co? Bo się zakochał! Nathanielowi na tę myśl chciało się śmiać, jednak był za bardzo zły. Na dodatek przez niego pojmali Natatlie. Musiał ją jakoś odzyskać. Była denerwująca, ale też inteligentna i przebiegła. Potrzebował jej. Już nawet sam nie wiedział do czego. Dniami i nocami się nad tym zastanawiał. Czy na prawdę była mu aż tak bardzo potrzebna do planu, czy może po prostu chciał, aby była blisko? Nie wiedział. Ale na samą myśl o tym, że mógł się zakochać, coś działo się w jego żołądku. Mimo, iż wiedzieli jaki miał plan, nie zamierzał z niego zrezygnować. A teraz, kiedy Sophie ma wyłączone człowieczeństwo.... może mu się udać. Może jeszcze wygrać. Jedno wiedział na pewno:
- Nie poddam się. Nigdy.
**********
- Dlaczego ona to zrobiła? - zapytała Nawia - Nie miała przecież setki problemów, aż tak źle nie było....
- To jego wina - wskazał Zak na Johna
- Moja, tak?! - wybuchnął - Jesteś pewien, że moja?! A może twoja?
- Uważaj...
- Dzieci starczy - przerwał im Max - Zakusiu wiesz, że cię ubóstwiam, ale wierzę Johnowi, tak samo jak Sophie.
- Powariowaliście...
- Nie. Nie powariowaliśmy. Johnie proszę... - zaczął Max
- Dobrze - zaczął. Widząc, że Zak od razu chciał mu przerwać, dodał pospiesznie - Daj mi powiedzieć, Zakusiu. Poskładajmy fakty. Sophie wyłączyła człowieczeństwo. Natalie prawdopodobnie wciąż pracuje dla Nathaniela. Nie mówiłem wam jeszcze, ale Nathaniel zamierza... stworzyć armię. Chce przekabacić na swoją stronę szczegolnie wampirów, bo mogą one hipnotyzować ludzi. Chce, aby zahipnotyzowały w szczególności Nocnych Łowców....
- Nas nie da sie hipnotyzować....- wtrącił Jason
- Dlatego Nathaniel ma zamiar ich udoskonalić. Chciał zacząć od Sophie. Nie będe tego ukrywał, ale jego celem, tak naprawdę nie jest wcale ona.
- To kto? - zapytali jednocześnie
- Ty. - spojrzał na Zaka. - Wszyscy wiemy Zak co się stało.... w twojej młodości. Co zrobiłeś, że byłeś "opętany" przez.....
- Starczy, po co on mnie chce?
- Chce ponownie cię opętać. Bądź czujny. Jeżeli chodzi o Sophie. Nathaniel wie, że ma wyłączone człowieczeństwo....
- Od ciebie, tak? - zapytała Nawia
- Nie. - spojrzał jej w oczy. - On ma wszędzie szpiegów. Skoro więc wie, będzie chciał uderzyć i wyciągnąc z tąd przede wszystkim Natalie. Nie będzie się jednak spieszył. Poczeka aż się załamiecie. Dltego musimy jak najszybciej przywrócić naszą prawdziwą Sophie. - powiedział, pełen napięcia głosem - Musimy.
**********
- Ja tu nie wytrzymam dłużej - cały czas, Natalie to powtarzała. Przez co na prawdę miałam ochote ją zjeść.
- Czy możesz się zamknąć? Wiesz, to że nie mam uczuć nie znaczy, że nie czuję poirytowania, czy nie odróżniam sarkazmu, czaisz?
- W sumie to masz racje, w końcu Nathaniel po mnie przyjdzie, więc...
- Taa, daruj mi szczegółow, okay?
- Pff, wolałam tamtą Sophie...
- Ja cię sune... dobra, skoro chcesz tu sobie czekać na swojego wybranka, to sobie czekaj, ja nie mam zamiaru być więźniem.
Na chwiejnych nogach podeszłam do drzwi, uważnie się im przyglądając. Okazało się, że w cale nie są takie potęzne, jak na pierwszy rzut oka się wydawały. Z całej siły w nie kopnęłam. Ani drgnęły. Usłyszałam za sobą śmiech Natalie.
- Ty na serio myślisz, że uda ci się....
Nie słuchałam jej uwag. Kopnęłam w drzwi jeszcze raz, tym razem mocniej. Nic. Kolejny raz. Nic. Kolejny raz... i drgnęły. To od razu powstrzymały śmiech mojej towarzyski. Odwróciłam się do niej z triumfującym usmiechem. Kopnełam w drzwi po raz kolejny. Drgnęły już mocniej. Jeszcze raz, i kolejny i... wykopałam je z nawiasów. Teraz był tylko pusty prostokąt, który prowadził na wolność.
- No to idziemy. - powiedziała Natalie. Spojrzałam na nią rozbawionym wzrokiem.
- My? Posłuchaj, to, że nie mam uczuć, co ci już powtarzam po raz setny, to nie znaczy, że nie jestem choć ciut sprawiedliwa. A ty nas zdradziłaś, więc bądź co bądź ty tu zostajesz, a ja idę.
- I myślisz, że mnie powstrzymasz? - uśmiechnęła się szyderczo - To w takim razie będziesz musiała zatrzymać mnie tu siłą.
Jeszcze teraz tylko tego brakowało. No i na co jej to? No, ale w sumie będzie zabawnie. Spojrzałam na nią i zachęciłam ją do ataku, skinięciem głowy. Ruszyła na mnie w biegu, gotowa do zadania morderczego ciosu. Zrobiłam szybki i sprawny unik. Zdezorientowana na mnie spojrzała a ja tylko zaśmiałam się jej w twarz. Mimo to, nie ustępowała. Ruszyła na mnie ponownie. Tym razem, zaraz po moim pięknym uniku, walnęłam ją z całej siły w plecy. Wrzasnęła z bólu i upadła na ziemię, jęcząc. Spojrzałam na nią jeszcze raz rozbawionym wzrokiem i poszłam w kierunku drzwi. Gdy coś zwaliło mnie z nóg. Popatrzyłam na ta osobę, nie byłam jeszcze w stanie jej rozpoznać. Chciałam wstać, ale poczułam jak trafia mnie kolejny cios, tym razem w brzuch. Potem następny w twarz, i wreszcie jeszcze raz w obie nogi. Gdy z trudem otworzyłam oczy, dostrzegłam nad sobą Nawię.
- Boże.. Nawia... pożałujesz..... tego... - wydyszałam i poczułam kolejny cios w głowę. Potem widziałam już tylko ciemność.
**********
- Czy ktoś wreszcie do cholery wyjaśni mi co ja tutaj robię?! - krzykneła Jasmine - Przecież ja was kurka nie znam! Zostawcie mnie w spokoju i pozwólcie wrócić do domu.
- Nie. - nie ustępował Zak. Kto jak kto, ale on umiał trzymać "więźnia" w niepewności.
- To chcę usłyszeć jakieś wyjaśnienia. - zażądała.
- Wreszcie prosisz o coś sensownego - westchnął. Znajdowali się w jednym, niewielkim pomieszczeniu. Ściany były białe, a podłoga szara. Jasmine czuła się tu trochę jak w szpitalu i piekle. Naraz. - Pamiętasz swoją przyjaciółkę Sophie? - słowo "przyjaciółka" niemal wypluł. Skinęła głową więc kontynuował - A co o niej wiesz? - to pytanie zbilo ją z tropu, ale uznała, że odpowie.
- No, razem chodziłyśmy do klasy, szkoły. Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, do czasu kiedy....- zawahała się. Spojrzała niepewnie na Zaka. - Do czasu, kiedy w naszej klasie pojawił się Nathaniel. Sophie uważała, że jest on niedorzeczny i ,że nie będziemy się z nim zadawać. Złamałam ta obietnicę i wkrótce po tym zaczęłam z nim chodzić. Było dobrze, ale on potem zaczął kolegować się z Sophie. Poczułam, że jestem zazdrosna i definitywnie zakończyłam naszą znajomość. I tyle. Więcej nie wiem.
- Podsumowując: wiesz bardzo mało. A więc po tym jak zakonczyłyście znajomość Sophie stała się wampirem. Prawdopodobnie ktoś ją przemienił. Nie wiemy jeszcze kto. I nie patrz się tak na mnie. Po prostu zdaje sobie sprawę, że do tej pory nie miałaś pojęcia o wielu rzeczach. I tak. Istnieją wampiry, wilkołaki, demony i Nocni Łowcy.
- A zombie?
- Nie bądź śmieszna. Zombie nie istnieją. - zaśmiał się, przez co Jasmine poczuła przyjemne ciepło w sercu. - A więc ja i moi koledzy to Nocni Łowcy. Sophie jest wampirem. Jest... inna, wyjątkowa. Nie dość, że jest wampirem to jednocześnie posiada moce, i jest też Nocną Lowczynią i.... - w tej chwili do sali weszła Nawia. Była jakaś przestraszona i podekscytowana.
- Sorry, że przeszkadzam, ale powiedz mi, Zak, jaką powinnam dostać nagrodę za schwytanie wampiro-czarownico-łowczynie?
- Co się znowu stało?
- No wiesz... nic takiego, biorąc pod uwagę, że Sophie chciała uciec i że gdyby nie ja, źle by się to dla niej skończyło i żeby ją zatrzymać w celi musimy prawdopodobnie, na pewno użyć runów do pomocy. - uśmiechnęła się smutno.
- Chciała uciec? - spytał z niedowierzaniem
- Czemu chciała uciec i mogę się z nią zobaczyć? - spytała Jasmine. Automatycznie oboje skierowali swój wzrok, właśnie na nią
- Nie bardzo możesz się z nią teraz zobaczyć. Tak jakby jest pozbawiona uczuć. - uśmiechnąl sią blado Zak - I trzeba jej to wszystko przywrócić. Nawia? - zwrócił się do niej - Sophie jest teraz z Johnem, tak? - gdy Nawia zobaczyła grymas bólu na jego twarzy, nie była pewna czy powinna odpowiadać na to pytanie.
- Tak, chyba tak. Jest z Johnem.
- Gdzie on jest? - spytał.
- Kazałeś w końcu dać go do celi więc....
- Sprowadź go. - przerwał jej w połowie zdania
- Nie. - jej oczy pociemniały
- Bo?
- Bo.... on już próbował jej to włączyć, Zak, ale sie nie udało....
- To spróbuje ponownie....
- Zak. Magnus uwolnił Johna i posłał go na spotkanie z Nathanielem. Daliśmy mu nadajnik, więc będziemy wiedzieli gdzie idzie, a również dzięki udoskonaleniu, będziemy też słyszeli. A Zak?
- Tak?
- Jesteś pewien, że Sophie jest zakochana w Johnie? A nie w kimś innym? - spojrzała mu prosto w oczy.
- Nie wiem, Nawia. Nie wiem...
**********
John czuł się, choćby szedł na spotkanie z diabłem. A co dziwne, to, że kiedyś mu ufal, a teraz... bał się go jak nigdy. Zdawał sobie sprawę, że może już z tego spotkanie nie wrócić, ale chciał im pomóc, a przy okazji dowiedzieć się czegoś. Przez cały czas myślał o Sophie. Naszły go pewne wątpliwości. Na prawdę ją lubił, ale czy kochał? Może kochał, ale jedynie po przyjacielsku? Czuł się przy niej... inaczej. Bezpiecznie, ciepło. Czuł, że ma z nia jakąś wieź.... Nie do końca miłosną. Choćby była kimś z rodziny, ale wiedział, że to niemożliwe.
- Witaj Johnie i jak mogłeś mnie zdradzić? Wiesz, że trzymają Natalie? Świetnie, że przyszedłeś. Może myślisz, że zamierzam cię zabić. Odpowiedź brzmi tak, ale jeszcze nie teraz. I na litość boską, Johnie, NADAJNIK? Oddaj mi go. Oddaj mi go Johnie. - nie musiał długo się nad tym zastanawiać. Po prostu wyjał nadajnik z kieszeni i rozkruszył go w dłoni. - Tak też może być. Wiem, że albo wiesz co nie wiem. Nie kochasz Sophie, prawda? Czujesz do niej coś innego. Jakąs więź? To dobrze, bo wiesz co? Bo to twoja siostrzyczka Johnie. - poczuł się tak, jakby go spoliczkowano, albo jeszcze gorzej.
- Na jakiej podstawie mam ci wierzyć? - mimo to, John zachowywał spokój.
- Nie musisz. W końcu jesteście całkiem innej urody. Wierzysz nie wierzysz, nie mój interes. Grunt, że się dowiedziałeś, a teraz żegnam.
- Nathanielu powiedz mi więcej. .....- nie zdążył dokończyć, ponieważ nim się obejrzał, teraz leciał w doł. Nathaniel wyrzucił go z okna. Dosłownie. Teraz leciał w dół, dół, dół. Teraz czekał jedynie na bół. Na trzask łamiących się kości. Jego kosci. Jednak nic nie poczuł. Otworzył oczy i zobaczył, że nadal stoi przed Nathanielem.
- To sie stanie, kiedy zaraz z tąd nie wyjdziesz. Licze do 3...
- Już idę. wyluzuj - jak powiedział, tak zrobił. Po prostu wyszedł. W jego głowie kłebiła sie teraz tylko jedna myśl. " Sophie nie może być moją siostrą. Moja siostra miała na imię Sylvia"
**********
Zak długo zastanawiał się nad słowami Nawii. Czy Sophie faktycznie była zakochana w Johnie? Nie mógł w to uwierzyć. Cały czas czuł dotyk jej ust na jego ustach... wtedy kiedy go pocałowała, a on ją odtrącił... Już sam nie wiedzial czy powariował i czy ma się udać do psychologa. Może jemu uda się przywrócić człowieczeństwo Sophie? Może ją kocha? Może ją kocha, ale boi się, że ją skrzywdzi.. Może...
- Zak! - znikąd pojawił sie John
- Już po spotkaniu? - udawał się być calkiem obojętny
- Tak, i wiesz czego się dowiedziałem.....
- Nie obchodzi mnie to.
- Myślę, że jednak tak. Chodzi o S...Sophie.
- Mów. - John opowiedział mu całą rozmowę. - Czyli Sophie to nie Sophie? Nie rozumiem....
- To nie musi być prawdą, musimy to zbadać.
- Tak zrobimy.
- I Zak?
- Czego?
- Chcę, żebyś wiedział, że ja nie kocham Sophie. Kocham ją , ale po przyjacielsku. Jest twoja - nie wiedząc dlaczego, Zak poczuł ukłucie w sercu. "Jest moja, ale ja nie jestem jej"
Po rozmowie z Johnem Zak udał się do wszystkim pozostałych, aby dokładnie wszystko sprawdzić. Okazało się, że Nathaniel mówił prawdę, i że Sophie to nie Sophie. Gdy wszystkiego się dowiedzieli, Zak poszedł do nowego miejsca, gdzie ją przetrzymują. Ostrożnie wszedł do środka. Postanowili, że będą Sophie i Natalie trzymać osobno....
- Czego chcesz?
- Dać ci parę informacji - powiedział. Spojrzałam na niego ciekawie.
- O co chodzi? - z wahaniem przysunęłam się bliżej do niego.
- Pamiętasz swojego brata?
- Mój brat odszedł i.... - głos się jej załamał - Nie uda ci się to.
- Nic nie próbuję ci włączyć. Znaleźliśmy go. To John. Sophie, John to twój brat i wcale cię nie zostawił. Zostałas adoptowana. I nie nazywasz się Sophie, tylko Sylvia. Chciałem, żebyś to wiedziała.
- Skąd sie tego dowiedziałeś? - zapytałam
- Z różnych źródeł - po tych słowach wyszedł, a ja zostałam sama. Pomyślałam, że włącze człowieczeństwo, ale najpierw muszę się zemścić. Muszę się zemścić na Nathanielu.
Zauważyłam, że zostawili mi w celi okno. Nie wiem, jak można być tak głupim. Choć gdy pomyślałam o Zaku, trochę pożałowałam tych słów, co przecież nie powinno się zdarzyć, skoro nie włączyłam tego! Wszystko jedno. Wybiłam szybę w oknie i wyszłam na zewnątrz. Nie wiedziałam, gdzie Nathaniel przebywa, więc zaufałam instynktowi. Szukałam budowli, miejsca, gdzie mógł przebywać. Przeszłam prawie cały Londyn i już chciałam sie poddać, gdy zobaczyłam dziwną budowlę. Niby normalną. Kiedyś należała do firmy "Two and two and..." Jakoś tak. Mniej więcej. Ale ta firma dawno splajtowała. Dostrzegłam jednak na górze migoczące światło. Ktoś tam był. I na pewno był to Nathaniel. Ostrożnie weszłam do budynku. Dzięki swojej nadnaturalnej szybkości szybko dotarłam na ostatnie piętro. Zaledwie w ułamku sekundy. Bez pukanie weszłam do środka. Poczułam jak coś zwala mnie z nóg. Gdy leżałam na ziemi niezdolna do ruchu, odezwał się czyiś głos:
- Witaj Sylvio... - tylko tyle usłyszałam, zanim całkowicie straciłam przytomność.
****************************************************************
Wiem, że krótkie, może nawet bardzo krótkie, ale tyle rzeczy się wyjaśnia. Wiem, że jest więcej dialogów, niż opisów, ale mimo to myślę, że się podobało. Czekam na komentarze i propozycje! ;) Przepraszam za wszelkie literówki! ;*
Zuza ;3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mmm zaczyna się robić na prawdę ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńZdziwiło mnie to że John tak szybko odpuścił sb "miłość" do Sophie i że tak spokojnie przyjoł do wiadomości że ona jest jego siostrą.
Ale najbardziej mnie chyba zdenerwowało ta wypowiedz:
- Chcę, żebyś wiedział, że ja nie kocham Sophie. Kocham ją , ale po przyjacielsku. Jest twoja. JEST TWOJA!?
Czy tylko mi to zabrzmiało tak jakby traktowali Sophie za rzecz?
Rozdział fajny na pewno bede czekac na next ;****
Spokojnie.... Wiadomo, że John tak łatwo nie odpuści sobie Sophie.... Wszystko bedzie wyjasnione i super, że się podoba! :)
UsuńBoziu kiedy kolejny rozdział?!
OdpowiedzUsuńTo co piszesz jest na prawdę świetne :)