piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział 8



Odkąd zjawił się John, sytuacja w Instytucie była dosyć napięta.
 Prawie nikt do nikogo się nie odzywał, tylko w razie konieczności.
 Najbardziej niezadowolony z jego przybycia był Zak, choć wciąż nie wiem czemu.
 Na dodatek Natalie nadal chciała, a raczej zmuszała mnie do treningów.
 Nie miałam najmniejszej ochoty, aby ją widywać.
 Od tamtego czasu, kiedy chciałam ją ,,zabić,, jakoś bardzo zakolegowała się z Zakiem, czego ja miałam serdecznie dość. Nie miałam już ochoty przebywać w Instytucie. Poszłam na górę pakować walizki. Gdy byłam już w połowie usłyszałam za sobą śmiech.

- Wybierasz się gdzieś? - spytał John - Dopiero co przybyłem, a ty juz się wyprowadzasz? - zapytał z udawanym smutkiem.
- Długo tu jesteś? - westchnełam
- Dość długo. 
- W ogóle co robisz w moim pokoju?
- Zwiedzałem - uśmiechnął się.
- Taa- mruknęłam, kończąc pakowanie. - Zejdź mi z drogi.
- Proszę bardzo - bez protestowania, zszedł mi z drogi pokazując mi dowcipnie drzwi. Bez wahania wyszłam i pobiegłam do wyjścia. Podczas tego ,,biegania,, zerknęłam w bok. W kącie zobaczyłam Natalie całującą się z Zakiem. Gwałtownie się zatrzymałam, okazując uraze i smutek. Gdy Zak mnie dostrzegł gwałtownie ją odepchnął i zaczął iść w moją stronę. Nie chciałam z nim rozmawiac, więc zapomniałam o swojej wyprowadzce i pobiegłam w stronę swojego pokoju. Po drodze wpadłam (znowu) na Johna. Spojrzał na mnie niepewnie. O dziwo miałam dziwne wrażenie, że przy innych John jest... inny niż przy mnie.

- Wszystko okay? - uśmiechnął się, co od razu poprawiło mi humor, gdy podszedł do nas Zak.
- Sophie, możemy pogadać?
Nie odpowiedziałam tylko ruszyłam szybkim tempem do pokoju, mijając Johna. Zak chciał pobiec za mną, ale John go zatrzymał.

- Daj jej spokój.- zagroził
- Bo co?
- Bo ja tak mówie. Nie widzisz, że ona nie chce widzieć? Kolejny Herondale krzywdzi kolejną dziewczynę. Chyba napewno macie to w genach. - uśmiech zagościł na twarzy Johna.
- Posłuchaj no. - zacząl Zak - Jesteś ostatnim, czego teraz potrzebuje Instytut, więc trzymaj się z daleka od Sophie. Grozi jej...
- Niebezpieczeństwo? Szybki jesteś. I co? Myślisz, że ona będzie się czuła bezpiecznie przy tobie?
- Na pewno bardziej niż przy tobie.
- Czyżby? - powiedział ze śmiechem John i zdał sobie sprawę, że nie umie zakolegować się z Zakiem. Wiedział też, że nie może powiedzieć o tym Nathanielowi. Musiał jednak za wszelką cenę trzymać się planu. Może częśc pierwsza planu nie wypali, ale już na drugą musi się postarać. Zamierzał jak najszybciej zmusić Sophie do wyłączenia człowieczeństwa.
                                                                          **********

Och, westchnęłam. Musiałam się wreszcie dowiedzieć jaką mam moc, i czy w ogóle mam jakąś moc. Nie mogłam w nieskończoność unikać ,,treningu,, z Maxem. On za każdym razem wie, że go szukam, więc po prostu przywołam go w pamięci. Od wymówienia jego imienia w pamięci mineło już 40 minut, gdy nagle usłyszałam dzwonek. Nareszcie, powiedziałam w myślach. Z niechęcia, ale i podekscytowaniem pobiegłam otworzyć drzwi.

- Wzywałaś? - zaśmiał się.
- Ha ha, bardzo zabawne. Ja tu czekam i czekam, a łaskawy pan czarownik gdzie był co?
- Wiesz, jako najpotężniejszy czarownik w Londynie, mam dużo spraw do załatwienia, tak więc ciesz się, że w ogóle znalazłem dla ciebie czas. To czemu mnie wzywałaś?
- Zapomniałeś, że miałeś mi pomóc okiełznać moją moc? Jeżeli w ogóle ją mam....- ostatnie zdanie wymówiłam tak cichutko, że nie mógł go usłyszeć.
- Oczywiście, że pamiętam. Ale za każdym razem gdy mieliśmy mieć lekcje, albo przerywał nam twój jeden chłopak, Zak, albo Jason, lub jeszcze twój drugi chłopak- John..... Powiem ci tyle, że ty kompletnie nie masz gustu....
- Nie gadaj, tylko zacznijmy już tą ,,lekcje,,. - warknęłam.
- Dobrz, proszę za mną - uśmiechnał się i poszedł korytarzami Instytutu, gdzie jeszcze nigdy dotąd nie szłam.

Po raz pierwszy w tym budynku, widziałam korytarze, tak mało oświetlone, że prawie pięć razy bym się przewróciła. Szłam w spokoju za Maxem, gdy nagle gwałtownie się zatrzymał i prawie do niego wrąbałam. Wskazał mi ręką pewne pomieszczenie, do którego miałam wejsć. Gdy znalazłam się już w środku, ciarki przeszły mi po plecach. Te pomieszczenie było...inne od reszty pokoi. Przerażające. Pamiętam pokój Nawii, który był cały na czarno, ale nie przeraził mnie. Natomiast ten...sama nie wiem. Też był czarny, ale było w nim coś innego, niezwykłego, tajemniczego. Pomieszczenie było również bardzo słabo oświetlone. Na moje oko ten jeden pokój, był wielkości ogromnej sali gimnastycznej. Na ścianach co parę metrów wisiały pochodnie. Między pochodniami dostrzegłam powieszone.....kości, które układały się w bardziej płaską literę X. Nie miałam pojęcia, czyje to były kości. Miałam najszczerszą nadzieję, że nie człowieka. Gdy poczułam czyjaś dlon na moim ramieniu, podskoczyłam ze strachu. Gwałtownie się obróciłam.

- Weź mnie człowieku do jasnej anielki nie strasz w takim miejscu! - wydarłam się na czarownika.
- Spokojnie, spokojnie. Tu nie jest tak strasznie jak się wydaje. - uśmiechnął się, a ja znów nerwowo spojrzałam na kości znajdujące się na ścianie. - Och....e....kości są ludzkie, ale nie ma się czym przejmować. - miałam ochotę zwymiotować. Znajdowałam się w pomieszczeniu, w którym na ścianach znajdowały sie LUDZKIE KOŚCI. Ja chyba zemdleje, albo prędzej zwymiotuję Maxowi na buty. - Och nie bój się, no... Zaczynamy! Podejdź tu!

Ręką wskazał na narysowany na podłodze okrąg. Otaczały go rozmaite znaki, których nie znałam. Uczyłam się już wszystkich run Nocnych Łowców, mimo, że mówili mi, że nie muszę, bo nie należe do ich rasy. Uważnie przyjrzałam się tym znakom. Nie poznawałam ani jednego, co znaczyło, że nie należały do Łowców. Wydawało mi się to dość dziwne, zwłaszcza, że znajdowaliśmy się w Instytucie, budynku, który był siedzibą Nocnych Łowców.

- Przestań się tak przyglądać, tylko stań pośrodku okręgu. - spełniłam jego polecenie. - Gdy kłóciłem się wtedy z Zakiem o to, że go eeee pojmę, to jakie drzemały w tobie uczucia?
- Sama nie wiem - zastanowiłam się na chwilę - Może trochę złość i smutek. 
- Upadłaś wtedy na ziemie z krzykiem, a z twoich rąk wystrzeliło światło, które oświetliło, niemal oślepiło całe pomieszczenie. Zgadza się? - kiwnełam glową - Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale masz potężną moc. Już raz zdarzył sie nam przypadek, że trafił nam się, znaczy Nocnym Łowcom, trafił się Nocny Łowca z odrobiną czarodziejstwa. Ta odrobina przekształciła się w.....sam nie wiem..imperium? Myśleliśmy, znaczy myśleli, że będzie po naszej stronie. Będzie nas bronił. Ale gdy przyszła bitwa, odwrócił sie od nas i przeszedł na ciemną stronę mocy. John...
- John?! John to ten Nocny Łowca z ..... - wybałuszyłam szeroko oczy
- Za dużo powiedziałem. W każdym bądź razie skup się teraz. - chciałam protestować, dowiedzieć się więcej, ale chciałam wreszcie rozpocząć moją naukę. Zamknełam oczy i słuchałam głosu Maxa. - Wyobraź sobie, że jesteś tak samo zła i smutna jak wtedy. Przywołaj tamto wspomnienie i postaraj się je odtworzyć w swojej glowie. Zareaguj tak samo jak wtedy.

Nadal miałam zamknięte oczy. Starałam się zrobić to, o co Max mnie poprosił. Wróciłam wspomnieniami do tamtego dnia, kiedy podczas ich kłótni, objawiła się moja moc. Starałam się czuć tak, jak wtedy, mysleć tak samo jak wtedy. Niestety nie udawało mi się to. Nie myślałam już tak samo o Zaku jak wtedy. Szybko odgoniłam wspomnienie, ale pojawiło się nowe. Widziałam teraz jasno i wyraźnie, ten dzień, kiedy pierwszy raz pocałowałam Zaka. Jego usta na moich ustach. Jego ciepło... Obraz rozmył mi się przed oczami i ponownie pojawił się nowy. Wspomnienie z dzisiejszego dnia. Z momentu, kiedy Zak całował się z Natalie. Ponownie poczułam ukłucie w sercu. Ścisnęłam dlonie, tak, że paznokcie wbijały mi sie do skóry. Poczułam jak krew, powoli spływa po moich rękach. Upadłam niemal bezgłośnie na ziemie. Gdy otworzyłam minimalnie oczy, widziałam nad sobą zaniepokojonego Maxa, który coś mówił, ale nie byłam w stanie słyszeć co to było.
                                                                                  **********

Nienawidziłam budzić się, wiedząc, że straciłam przytomność. Na dodatek wszyscy nademną stali i wpatrywali się we mnie. Myślałam, że dostane obłędu. Na szczęście nic nie mówili. To poprawiło mi o drobinkę humor. Jason stał oparty o kominek, Nawia siedziała w fotelu, Claus siedział na sofie, John był oparty o drzwi, a Zak nerwowo krążył po pokoju. Natomiast Natalie nie widziałam nigdzie. Pierwszy odezwał sie Zak.

- Jak to się stało? - zapytał, o dziwo spokojnie.
- Sam nie mam pojęcia. Kazałem jej przywołać wspomnienie, kiedy się kłóciliśmy. Pamiętasz jak zareagowała. - kiwnął głową.

- Ale ludzie, nic mi nie jest - powiedziałam
- Ale my nie mówimy teraz o twoim zdrowiu, Sophia. - wtrącił się Jason, przez co zamilkłam zmieszana. - Kiedy skrwawiona upadłaś na ziemie, wytworzyłaś jakieś niebieskie światło, od którego Max stracił na 30 minut przytomność, a od którego cała sala uległa zniszczeniu. - spojrzałam na niego zszokowana.
- Powaliłam Maxa? - spytałam poważnie, ale i z nutką satysfakcji. 
- Tak i nie wiemy dlaczego - wtrącił czarownik. - Odpocznij. Jutro może dowiem się co to było. Nie poszło zgonie z planem, ale jakąś moc wytworzyłaś. I to dużo potężniejszą niż wtedy, te czerwone światło z tym niebieskim, dzisiejszym to pikuś. Wy idźcie spać, a ja ide myśleć. Papatki gołąbeczki. - po tych słowach zniknął w ciemności korytarzy. Poszłam za jego przykładem i powolnym krokiem poszłam w stronę mojego pokoju. 

Tak naprawdę nigdy mu się jeszcze nie przyglądałam. Chociaż nie wiem, czy po wyglądzie tamtego pomieszczenia, jeszcze będę kiedykolwiek powiedzieć, że coś jest ładne. Cały czas mam przed oczami tą salę i to co kazał mi zrobić Max, choć niewiele z tego pamiętam. Kazał mi przywołać wspomnienie kiedy kłócił się z Zakiem, a zamiast tego pojawiły mi sie inne, zdenerwowałam się, zmęczyłam i upadłam. Potem już więcej nie pamiętałam. Gdy położyłam się już do najwygodniejszego na świecie łóżka, które znajdowało się w moim pokoju, ktoś zapukał do drzwi. Cicho jęknęłam zastanawiając się, czy iść otworzyć, czy może raczej ignorować i iść spać? Zignorowałam. Ale ten ktoś nie ustępował. Zapukał ponownie. A ja ponownie zignorowałam i zamknęłam oczy. Delektowałam się ciemnością i choć po części spokojem. Słyszałam jeszcze od czasu do czasu pukanie, ale już nie zwracałam uwagi. Spowiła mnie ciemność.
                                                                        **********

Rano obudził mnie głos trąbki dochodzącej zza mojego pokoju. Wściekła z "szopem"na głowie podeszłam i niemal wyrwałam drzwi z nawiasów. Przed wejściem stał Jason z trąbką i zabawnie się uśmiechał. 

- Nasza księżna już wstała? - zaśmiał sie
- Wcale długo nie spałam...ja...która godzina?
- 11 królewno. Idź się przebrać i schodź na śniadanie.

Nic nie odpowiedziałam tylko kiwnęłam głową, zatrzasnełam mu drzwi sprzed nosa i poszłam sie przebierać. Ubrałam jak zawsze ciuchy Nocnych Łowców, ale nie czułam się w nich sobą. Rozumiem, że chcieli dawać pozory, że jestem jedną z nich, ale nie podobało mi się to. Uczesałam włosy w koński ogon i leniwie schodziłam na dół. W połowie drogi zatrzymał mnie John, co mnie troche zdziwiło, bo jakoś wypadło mi z głowy, że go w ogóle znam.

- Nie ładnie nie otwierać drzwi gościom - rzucił
- Nie odwiedza się znajomych w środku nocy - uśmiechnęłam się - Co chciałeś?
- Pogadać. Możemy iść do mnie do pokoju?
- Jasne - trochę sie wahałam, ale chciałam wiedzieć co on chce.

Poszłam więc za nim. Gdy znaleźliśmy sie u niego w pokoju, w ogóle już czułam się nieswojo. Jego pokój był "spokojny", czysty, zadbany. Ale za to na biurku i na stole leżała broń, jedna na drugiej. Uśmiechnęłam sie pod nosem i spojrzałam na niego wyczekująco.

- Nie myślałaś nigdy o wyłączeniu człowieczeństwa? - spytał ostrożnie
- Zdziwiłbyś się, że myślałam, ale nie zamierzam tego zrobić - odpowiedziałam poważnie, zaskoczona pytaniem
- To wszystko co ci mówili o tym, co sie stanie jak go wyłączysz to brednie.
- Co na przykład?
- Będziesz wtedy wolna. Nie bedziesz cierpieć.......
- Nię bede czuła miłości - dopowiedziałam, czego od razu pożałowałam
- A jest tu ktoś taki kto ci się podoba? - spytał sarkastycznie, podchodząc do mnie bliżej. Serce zaczęlo mi bić coraz bardziej. 
- Może tak, a może nie - uśmiechnęłam się słodko, wciąż nie oddalając się od Johna. Widziałam, że chciał coś powiedzieć, ale nagle do jego pokoju wpadła Nawia.

- Oj..-zmieszała się - Nie chciałam przeszkadzać....po prostu jajko z bekonem ci zaraz wystygnie....
- Nie przeszkadzasz - ostrożnie spojrzałam w jej stronę, modląc się, czy nie byłam aby zarumieniona - Już idę - podeszłam w jej strone - Idziesz? - spytałam i obje byłyśmy już prawie przy kuchni, gdy Nawia zaciągnęła mnie do jakiegoś zakątka. Nienawidziłam gdy tak robiła, bo to znaczyło, że zaraz zacznie....

- Naprawdę?! Najpierw Zak, a teraz John?! - właśnie ten temat.
- Zak nie jest mną zainteresowany - odpowiedziałam twardo
- Czyżby?
- Jestem tego pewna, okay?
- Dobrze, ale ty nawet nie wiesz kim jest John! - obruszyła sie
- A właśnie, że wiem!
- Mianowicie co?!
- To, że był kiedyś jednym z was, ale okazało się, że podobnie jak ja ma w sobie moc czarodziejską, zdradził was, obrócił się przeciwko was w decydującej bitwie....


- Wiedziałaś? - znikąd pojawił sie John - I nic nie powiedziałaś?!!
- Ja nie..miałam zamiar, okay?
- Nawia zostaw nas - rozkazał
- Nie ma takiej....
- Zostaw nas! - krzyknal i tym razem Nawia nie dyskutowała.

-Wiedziałaś, że ich zdradziłam, a mimo to, ciągle się ze mną zadajesz?
- Zdradziłeś, ale wróciłeś, tak? Co znaczy, że być może sie zmieniłeś, lub znów coś knujesz. Nie wiem która to opcja, ale mam nadzieję, że jednak ta pierwsza. W końcu każdemu należy się druga szansa, tak? - nie czekając na jego odpowiedź, poszłam wreszcie na te jajka z bekonem.
************************************** 
Hehe, w kolejncyh rozdziałach, będzie się coraz więcej działo i coraz więcej rzeczy wyjdzie na jaw O_O Mam nadzieję, że sie podobało :)

Zuza ;3  


1 komentarz: