Charlotte ma 19 lat i właśnie przeprowadziła się do Seattle, do college'u. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, do pewnego momentu. Wkrótce dziewczyna poznaje aroganckiego bruneta o zielonych oczach. Aaron Scott ma 21 lat i nie bawi się w związki. Nic i nikt go nie obchodzi, ale ONA wszystko zmienia. Od tego czasu życia obojga są całkiem inne. Czy mają szansę na wspólną przyszłość? Czy Aaron przejrzy na oczy? Na wszystkie pytania odpowiedź brzmi tak, tyko... Musisz mi zaufać.
wtorek, 27 grudnia 2016
Część druga: SPACJAMIŁOŚĆ ------- Rozdział pierwszy - chcesz wiedzieć, dlaczego cię nienawidzę?!
SPACJAMIŁOŚĆ
Trzy miesiące. Trzy miesiące pełne bólu i cierpienia.
Złości i rozczarowań.
Wydawałoby się, że po tak długim czasie wszystko wróci normy, ale czy tak się stało?
Aaron wpakował się w poważne kłopoty, z którymi tym razem może nie być w stanie sobie poradzić. Nie sam. Znajduje wsparcie u przyjaciół, brata a nawet u Charlotte, która gotowa jest odłożyć konflikty na bok. Wszystko, byle tylko mu pomóc...
Lottie od feralnego dnia, gdzie zostawiła go na parkingu żyje w nieszczęściu, choć się do tego nie przyznaje. Udaje przed znajomymi, ale przede wszystkim przed sobą. Wszędzie widzi swoją zieloną miłość, o której bezskutecznie próbuje zapomnieć.
Starają się na nowo żyć. Starają się zapomnieć. Nie myśleć.
I wtedy ponownie się spotkają...
Co będzie z Aaronem Scottem - najprzystojniejszym facetem w ogromnym mieście i z Lottie - dziewczyną, która marzy o idealnej przyszłości?
Czy dadzą radę żyć razem, świadomi zgnieceń?
Czy z powrotem sobie zaufają?
Druga część ,,Musisz mi zaufać".
Ktoś powróci z przeszłości, ktoś zginie:
pytanie tylko, czy wiesz kto?
Rozdział pierwszy - chcesz wiedzieć, dlaczego cię nienawidzę?!
Parę miesięcy później…
Lottie
Stoję w kolejce do recepcjonistki, czekając na swoją kolej, przy okazji lekko obgryzając paznokcie. Ostatni raz, gdy odwiedzałam tatę, to nie było z nim za dobrze. Podczas mojej wizyty miał niemały atak agresji, przez co mnie zaatakował, a ściślej rzecz biorąc przeciął mnie nożem, od czego zostanie nie ładna blizna na ramieniu. Choć od tamtego zdarzenia minęły cztery tygodnie, dostałam telefon od doktora informujący, że jego stan zdrowia uległ poprawie. Choć jestem bardzo ciekawa, to nie mogę zaprzeczyć temu, że po prostu się boję. Przydałoby mi się towarzystwo…
Westchnęłam cicho, przypominając sobie zdarzenie sprzed trzech miesięcy. Chociaż minęło już tyle czasu, to wciąż nie potrafię zapomnieć o wyrazie jego twarzy i postawie ciała. Wyglądał na naprawdę roztrzaskanego. Mam nadzieję, że ktoś odnajdzie jego dobre kawałki i poskleja go z powrotem.
Za każdym razem, gdy myślę o Aaronie, a robię to codziennie, ból spowodowany długą rozłąką pogłębia się. Miałam nadzieję, że mój stan się poprawi, dojdę do siebie, ale im dłużej byłam z daleka od niego, tym bardziej to bolało.
Przygryzłam dolną wargę, powstrzymując łzy, które wylewały się z moich oczu niemal codziennie przez sześćdziesiąt cztery dni. Jak na złość, przypomniał mi się czas, gdy po odrzuceniu Aarona chodziłam na uczelnię. Bez wahania mogę powiedzieć, że były to najgorsze miesiące w moim życiu. Nie wliczając tego, że gdy za każdym razem mijałam jego miejsce, krajało mi się serce, to jeszcze wszystkie osoby rzucały mi współczujące spojrzenia. Niektóre nawet chciały zawieść mnie do lekarza, bo według nich wyglądałam niewyraźnie. Po jakimś czasie ich nadopiekuńczość zaczęła spadać, ale niestety nie zniknęła całkowicie. Mogę mieć tylko nadzieję, że przez trzymiesięczną przerwę od zajęć zrozumieją, że nie dolega mi nic, oprócz wadliwej choroby, zwanej złamanym sercem.
Potrząsnęłam głową, chcąc zapomnieć o feralnym dniu, gdy zostawiłam Aarona samego na parkingu. Chciałabym zapomnieć. Chciałabym zapomnieć o wszystkich spędzonych z nim chwilach. O wszystkich pocałunkach, objęciach, uśmiechach…
Chciałabym, ale nie wyobrażam sobie życia bez tych wspomnień. Jedna część mnie za wszelką cenę chce się ich pozbyć, ale ta druga kategorycznie odmawia, za co jestem jej wdzięczna.
Wzięłam głęboki wdech, bo czułam, że oczy zaczęły zachodzić mi mgłą. Spokojnie rozejrzałam się po pomieszczeniu, które było oświetlone przez słońce. Jasne promienie widocznie poprawiały jego wizerunek, choć nawet nie było to konieczne. Większość ośrodków takich jak ten wyglądają zazwyczaj zimno i niegościnnie, ale ośrodek wybrany przez Aarona jest po prostu doskonały – niczego mu nie brakuje. Gdyby nie fakt, że mam własne życie, to z wielką przyjemnością zamknęłabym się tutaj z tatą. To miejsce miało w sobie coś takiego, że człowiek chciał tu przebywać i przebywać, i nigdy nie wychodzić. Sprawiało, że chciał się odciąć od smutnej i szarej rzeczywistości. Najbardziej podobają mi się żywe kwiaty w różnych kolorach i o różnych gatunkach, które są zasługą tego, że cały ośrodek wydaje się śpiewać. W związku z tym można by powiedzieć, że ozdoby są dosyć ubogie, ale nigdy nie widziałam czegoś takiego, żeby taka mała ilość robiła tak wielkie wrażenie na przychodzących.
Uśmiechnęłam się smutno, kiedy w rogach sali dostrzegłam ogromne, zielone paprocie. Patrząc na ten kolor doszłam do wniosku, że oczy Aarona posiadają jeszcze bardziej intensywniejszy kolor. Sama myśl na jego temat sprawiła, że mój żołądek wiązał się w trudny do odwiązania supeł.
Podskoczyłam, gdy jacyś ludzie zaczęli na mnie niecierpliwe krzyczeć. Spojrzałam przed siebie i zauważyłam, że kolejka przesunęła się znacznie do przodu i że nadeszła moja kolej. Rzuciłam ludziom stojącym za mną przepraszające spojrzenie i podeszłam do pani recepcjonistki.
Przywitałam się i posłałam jej serdeczny uśmiech. Nie skupiałam się jednak, żeby prowadzić miłą rozmowę, chciałam tylko wiedzieć, gdzie jest mój tata i jak się ma. No i oczywiście chciałam znaleźć lekarza, który dokładnie opisałby mi stan mojego ojca.
Gdy dowiedziałam się wszystkiego na czym mi zależało, udałam się na poszukiwania doktora, którego na szczęście znalazłam bardzo szybko. Zawołałam go donośnym głosem, sprawiając, że mnie zauważył i tym samym przystanął na moje nachalne wołania. Podziękowałam mu skinieniem głowy i zaczęłam wypytywać o ojca.
- Wszystko z nim w porządku?
- Cieszę się, że nas pani odwiedziła, panno Moore. Doceniam to, kiedy bliscy opiekują się swoimi krewnymi – powiedział na początek. - Odpowiadając na pani pytanie: tak. Pański ojciec czuje się znacznie lepiej i nawet sam nie znalazłem jeszcze przyczyny. Od kilkunastu dni zachowuje się jak całkowicie zdrowy człowiek, z czego jestem naprawdę bardzo dumny. Zadzwoniłem do pani, ponieważ zaniepokoiła mnie sprawa z nożem cztery tygodnie temu. Pomyślałem, że dobry stan Twojego ojca jest w stanie pani to wynagrodzić. Nawet parę razy pytał o swoją córkę.
- Gdzie mogę go znaleźć? - zapytałam, nie zwlekając.
- O tej porze zazwyczaj bywa w salonie i ogląda telewizję.
- Dziękuję – odparłam i ruszyłam w kierunku wskazanego przez doktora miejsca.
W czasie drogi do salonu moje palce przybrały fioletowoniebieski odcień, ale ani trochę się tym nie przejęłam. W ciągu ostatnich trzech miesięcy, odkąd odseparowałam się od Aarona, wykręcanie palców stało się niemal moją codziennością. Dzięki bólowi mogłam choć na chwilę zapomnieć o towarzyszącym mi cierpieniu. Kiedy znalazłam się przed pokojem, do którego zmierzałam, zamarłam. W mojej głowie pojawił się obraz rozwścieczonego ojca, zmierzającego z nożem w moim kierunku…
- Lottie? - usłyszałam pytanie zadane znajomym głosem. Wstrzymałam oddech i się odwróciłam.
- Hej, tato – powiedziałam, siląc się na uśmiech.
Jego usta również rozszerzyły się w półuśmiechu, sprawiając, że zmarszczki wokół jego oczu stały się dużo bardziej widoczne. Jako, że przez chwilę żaden z nas nic nie mówił, miałam szansę, aby uważnie mu się przyjrzeć. Wyglądał prawie tak samo dobrze, jak wtedy kiedy byliśmy szczęśliwą rodziną. Na ten widok poczułam jak łzy wzbierały się w moich oczach.
- Wejdziesz? - wskazał ręką salon. - Akurat nikogo nie ma, więc panuje chwilowy spokój.
Jako, że jeszcze nie odzyskałam zdolności prawidłowego mówienia, tylko pokiwałam głową i udałam się za nim do przytulnego pokoju.
Ściany są koloru brzoskwiniowego, na parapetach obecne są kwiaty różnych rodzai i kolorów, a kolor drewna jest…
Moje serce zamarło. Jestem przekonana, że już gdzieś widziałam podobne, drewniane meble… Szybko przeszukałam swoja pamięć i doszłam do wniosku, że musiał to robić ktoś z rodziny Scott, jak nie nawet sam Aaron… Starałam się odrzucić myśli o tym mężczyźnie, przynajmniej teraz, przynajmniej na tę parę minut, a potem będę miała dużo czasu, żeby o nim rozmyślać tak jak robiłam to od trzech miesięcy.
- Jak się czujesz? - spytałam, siadając na fotelu, naprzeciwko taty. - Wspaniale – odparł bez zająknięcia.
- Tak też wyglądasz, tato – powiedziałam, chwytając go za rękę i szczerze się uśmiechając.
- Za to moja córeczka wygląda znacznie gorzej – zauważył. - Co się stało?
- Chętnie bym ci powiedziała, ale nie wiem, czy to…
- Przestań, Charlotte. Jestem twoim ojcem i może przez ostatni czas nie zachowywałem się jak on, zraniłem cię – jego wzrok przesunął się na miejsce, w którym przeciął mnie nożem. - Alę chcę to naprawić. Jestem tu teraz, całkowicie obecny i widzę, że coś cię trapi. Co się stało, kochanie?
- Poznałam chłopaka – wzięłam drżący oddech. - Początek naszej znajomości nie był zbyt...kolorowy – spojrzałam tacie w oczy. - Wszyscy mieli go za typowego dupka, którego nie obchodzą uczucia innych, ale ja dostrzegłam w nim jego dobre cechy – przerwałam, przygotowując się na wypowiedzenie najtrudniejszych słów. - Trzy miesiące temu poznałam jego przeszłość. Wiadomości, których się dowiedziałam ścięły mnie z nóg i nie mogłam postąpić inaczej – załkałam, już nie powstrzymując smutku. - Zostawiłam go.
- Dowiedziałaś się o jego życiu od niego?
- Nie, powiedział mi to ktoś…
- Nie oceniam cię, Lottie, bo nie jestem osobą, która powinna kogokolwiek osądzać po tym co zrobiłem… Ale nie powinnaś wierzyć w historię osoby, którą przekazał ci ktoś inny. Ludzie mają to do siebie, że bywają okrutni i że często zrobią coś, żeby drugiego człowieka zranić.
- Wiem, ale…
- Jesteś pewna, że postąpiłaś słusznie, odrzucając go? - przerwał mi.
- Nie. Tak. Nie wiem. Może – pogubiłam się.
- Być może twój umysł mówi ci, że zrobiłaś dobrze, ale czy byłoby tak naprawdę, skoro jesteś nieszczęśliwa? Cierpisz, Lottie i widać to na pierwszy rzut oka. Dostrzegłby to każdy ślepy, córeczko.
- Kochałam go – mówię niepotrzebnie.
- Nie, nie kochałaś. Ty wciąż go kochasz.
- Nie mogę mu wybaczyć tego co zrobił w…
- Zanim cokolwiek postanowisz, dowiedz się czy słowa, jakie ci przekazano były prawdziwe. A nóż okaże się, że prawda jest całkiem inna? Co wtedy? Twoja wielka miłość powie ,,pa” i odejdzie.
Czekałam na dalszy ciąg, ale kiedy nie nastąpił, spojrzałam na tatę niepewnie. Byłam mu naprawdę wdzięczna za to co powiedział. Być może nie powinnam go już bardziej dręczyć, ale postanowiłam zaryzykować.
- Czy Nick kiedyś pomagał ci w jakieś sprawie na temat Aarona Scotta?
Zamyślił się, ale po chwili odpowiedział:
- Scott? Miałem dochodzenie w sprawie Scottów, ale na pewno nie Aarona. I na pewno Nick mi w tym nie pomagał. Był na to jeszcze za głupi. Nie był w stanie w czymkolwiek mi wtedy pomóc. Dlaczego pytasz?
- Bo Nick powiedział coś innego i jest mi to potrzebne właśnie, żeby dowiedzieć się prawdy o…
- Aaronie? Kojarzę tego chłopca.
Nagle poczułam się tak, jakby ktoś mnie spoliczkował. Gwałtownie odwróciłam się w stronę ojca, czekając na więcej informacji.
- Jak byłaś mała, przyjaźniliśmy się z tą rodziną. Nie możesz tego pamiętać, bo miałaś nie więcej niż dwa lata, ale Aarona nie sposób zapomnieć. Zresztą jego brata tak samo. Damon, prawda? - skinęłam. - Już wtedy w ich rodzinie zaczęły się problemy. Lena, matka chłopców zaczęła pić, a Dominic nie był w stanie przemówić jej do rozsądku.
- Co się stało, że wasze relacje się pogorszyły?
- Agresywność Leny. Często obrażała mnie, was i twoją matkę – zatrzymał się na chwilę. - Odcięliśmy się od nich, ale nie całkowicie. Z Aaronem i Damonem wciąż utrzymywaliśmy kontakty, nawet jak mieli po piętnaście lat. Lubiliśmy tych chłopców. Mieli w sobie coś…
- Co przyciągało – dokończyłam, doskonale wiedząc o co mu chodzi.
- Dokładnie. I kochanie – spojrzał na mnie. - Nie wiem, jaką znasz przeszłość Aarona, ale na Boga, jestem w stanie ci zagwarantować, że jest dobrym człowiekiem.
- Powiedziano mi, że regularnie krzywdził pewną dziewczynę i…
- Aaron nie skrzywdziłby kobiety. Prawda, że wdawał się w liczne bójki i był w nich najlepszy… Szybko zszedł na złą drogę. Alkohol, narkotyki, gangi, ale nigdy nie skrzywdziłby kobiety. Raz nawet rozmawiałem z nim na ten temat… parę dni temu.
Chwila, co?
- Co?
- Tak, był tu osiem dni temu. Zdziwiłem się jego przyjściem, ale cieszyłem się, że mnie odwiedził. Wydawał mi się zdruzgotany, ale potrafi bardzo dobrze ukrywać swoje prawdziwe emocje, więc…
- Był tu?
Moje serce zaczęło bić w nienaturalnie szybkim tempie.
- Co mówił?
- Nie pamiętam dokładnie, ale wspominał coś o są…
- Koniec odwiedzin! - krzyknęła pielęgniarka.
Spojrzałam na nią złowrogo.
- Porozmawiaj z Aaronem. To dobry człowiek, Lottie. Naprawdę. Może jest trochę pogubiony, ale..
- Dziękuję, tato, naprawdę. Dziękuję. Odwiedzę cię w przyszłym tygodniu.
- Będę czekał. Powodzenia, Charlotte.
Z nierównym oddechem pożegnałam się z tatą i czym prędzej wydostałam się z ośrodka. Informacje, których mi udzielił sprawiły, że nie byłam w stanie normalnie oddychać. Dusiłam się tam w środku. Prawie wypadłam przez drzwi i gdy tylko znalazłam się na świeżym powietrzu wzięłam głęboki, ale drżący oddech. A za nim kolejny i jeszcze jeden. Schyliłam się i oparłam dłonie na kolanach, aby lepiej złapać powietrze. Po paru minutach mój oddech zaczął wracać do normy. Powoli się wyprostowałam i odetchnęłam. Potarłam ręką czoło i zaczęłam przetwarzać wszystkie wiadomości. Z tego, co powiedział mi tata wynika to, że jego stan poprawił się dzięki wizyty Aarona, co jest nieprawdopodobne, ale też niesamowite… Dotąd nie miałam pojęcia, że w przeszłości moja rodzina przyjaźniła się ze Scottami oraz że mój tata tak dobrze ich zna, w szczególności Aarona i Damona. Fakt, że ten egoistyczny, samolubny i egoistyczny zielonooki…. Westchnęłam.
Powtarzam się...
Jestem ciekawa o czym rozmawiał z moim ojcem, ale mimo to jestem mu bardzo wdzięczna. Dzięki niemu mój tata odzyskał zdrowy rozsądek, a nie zdarza się to na co dzień. Mimo wszystko na moje usta wypłynął słaby uśmiech. Objęłam się ramionami w talii i w świetle zachodzącego słońca udałam się w stronę mojego samochodu. Gdy tylko wsiadłam do pojazdu, od razu włączyłam piosenkę, która stała się moją ulubioną ....
Skupiłam się na tekście piosenki:
I get to love you, it’s the best thing that I’ll ever do. I get to love you, it’s a promise I’m making to you. Whatever may come; your heart I will choose. Forever I’m yours, forever I do. I get to love you, I get to love you.
Nie rozumiem, dlaczego właśnie ona mnie urzekła, skoro opowiada o miłości. O bezgranicznej miłości. A takiej nie posiadam. Ale gdy tylko jej słucham to przypominam sobie nas. Siebie i Aarona...
Jego uśmiech, jego ,,świecące” oczy i widoczna w nich miłość do mnie…
Z moich oczu popłynęły łzy i zaczęłam się zastanawiać nad jego przeszłością. Zaczęłam zastanawiać się nad słowami Victorii, w które powoli zaczynałam wątpić. Skoro wiedziałam, że mnie kochał, to czemu uwierzyłam w te absurdy? Tylko, że to pewnie tylko serce chce żebym myślała tak, a nie inaczej.
Nagle usłyszałam klaksony, przez co przetarłam oczy i spojrzałam trzeźwo na drogę. Przed sobą zobaczyłam ogromnego jelenia, który już szykował się do zderzenia. Nacisnęłam hamulec, ale znajdowałam się stanowczo za blisko zwierzęcia. W ciągu paru, naprawdę krótkich sekund doszło do zderzenia, w wyniku którego otworzyła się poduszka, w miarę chroniąc mnie przed skręceniem karku. Za to poczułam silny ból, piorunujący moją rękę. Zacisnęłam szczękę, zasysając powietrze. Ostrożnie zaczęłam rozglądać się po pojeździe w celu poszukiwaniu komórki. Znalazłam ją roztrzaskaną na przedniej szybie. Przeklęłam pod nosem, próbując wydostać się z samochodu i jakoś dotrzeć do szpitala. Skończyło się tym, że przeszył mnie ogromny ból, wskutek czego z mojego gardła wydobył się głośny krzyk i upadłam z powrotem na siedzenie. Powoli spojrzałam do tyłu i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Wszystkie auta po prostu mnie mijały, nie zawracając sobie mną głowy. Chciałam wrzeszczeć z rozpaczy, gdy zauważyłam błysk czerwieni. Zmarszczyłam oczy i już po chwili dostrzegłam znajome mi czerwone ferrari.
Czerwone ferrari Aarona.
Wstrzymałam oddech, czekając aż kierowca pojazdu wysiądzie. Moje serce przyspieszyło w wyraźnym oczekiwaniu, gdy drzwi od strony kierowcy zaczęły się otwierać. Zobaczyłam ciemne włosy, które nie były takie ciemne jak włosy Aarona. To był Damon.
Nie wiem czemu, ale poczułam rozczarowanie i pewnego rodzaju zawód…
- Charlotte? - spytał, otwierając drzwi. - Na litość boską. Jesteś ostatnią osobą, którą chciałbym dzisiaj spotkać – powiedział, biorąc mnie na ręce i zanosząc do ferrari.
- Też miło cię widzieć – skrzywiłam się, gdy niezbyt delikatnie ułożył mnie na siedzeniu pasażera.
- Co się stało? - zapytał, zapalając samochód swojego brata bez cienia żalu czy współczucia.
Przyznam, że to coś nowego. Z tego co pamiętam, Damon był tym miłym w ich rodzeństwie. Stało się coś o czym nie wiem, czy tylko mi się wydaje?
- Jeleń – odparłam ze wstydem. - Pojawił się znikąd.
Nie odpowiadał, był wpatrzony w drogę. Tak bardzo jak chciałam zatracić się w znajomym samochodzie to tak samo nie mogłam tego zrobić. Złamałabym się, gdybym to zrobiła. A nie chcę wyjść na słabą. Nie przy Damonie. Nie przy nikim.
- Dokąd jedziesz? - zadałam pytanie chcąc rozbudować napięcie.
- Do prawnika – odpowiedział krótko.
- Masz kłopoty? Coś się stało?
Zatrzymał się z piskiem opon na poboczu i gwałtownie odwrócił się w moją stronę. Nie ukrywał nienawiści, którą zobaczyłam w jego oczach. Mimowolnie, przełknęłam ślinę dużo głośniej niż powinnam. Jestem pewna, że to zauważył.
- Posłuchaj – zaczął nerwowo. - To nie twój interes czy coś się stało czy wręcz przeciwnie. Nie zabrałem cię z drogi, żeby wysłuchiwać twoich żałosnych pytań. Zaczynam myśleć, że wyszedłbym lepiej, gdybym cię tam zostawił.
- Czemu po prostu nie powiesz mi o co chodzi? Myślisz, że nie widzę gniewu w twoich oczach? Rozumiem to, naprawdę. Ale nie rozumiem co takiego zrobiłam, żeby zasłużyć na takie traktowanie z twojej strony.
- Nie wiesz? - spytał rozbawionym głosem. - Naprawdę nie wiesz? Jesteś taka głupia czy tylko udajesz?
- Damon, przejdź do rzeczy.
- Chcesz wiedzieć po co jadę do prawnika? Chcesz wiedzieć, dlaczego od dwóch tygodni w ogóle nie sypiam? Chcesz wiedzieć, dlaczego od tych cholernych czternastu dni cały czas jestem przy telefonie? Chcesz wiedzieć, dlaczego cię nienawidzę? Chcesz?!
- Jeśli coś zrobiłam, to…
- Charlotte, do diabła! Próbuję pomóc Aaronowi.
Zamarłam.
- Przez ciebie ma te wszystkie problemy. Przez ciebie… - zacisnął szczękę. - Próbuję go ocalić i każda stracona chwila może mu zaszkodzić. Dlatego wybacz, jeśli żywię do ciebie urazę. Bo jeśli on z tego nie wyjdzie, to zrobię wszystko, żebyś tego pożałowała. Już i tak ma popaprane życie, a to co mu zrobiłaś…
- Co ja mu zrobiłam?! - podniosłam głos. - Chyba raczej, co on zrobił Angelice! Nie wiem, jak po tym wszystkich wciąż…
- Jedynie co zrobił Angelice, to oddał jej swoje serce. Nate i jej paskudna matka tylko zepsuli ich piękną miłość. Więc jeśli naprawdę myślisz, że Aaron byłby zdolny do czegoś takiego, to jesteś nieźle rąbnięta. A odpowiadając na twoje drugie pytanie. Robię to wszystko, bo go kocham. Bo jest moją rodziną. Bo jest moim, cholernym, młodszym bratem, o którego muszę się troszczyć!
- Jesteś ślepy, jeśli wierzysz w jego niewinność…
- Charlotte! - uderzył w kierownicę. - Ja znam jego przeszłość! Przeszłość, która jest prawdą! Wydarzenia, o których mówił mi całkowicie załamany! Nie ty przy nim byłaś, kiedy cierpiał! A ty? Ty uwierzyłaś Victorii w koloryzowaną wersję, którą tylko wymyśliła! Wiesz co? - dźgnął mnie w pierś. - Gdy cię poznał, zaczynałem myśleć, że go odzyskam, że wraca z powrotem mój młodszy, durny brat, ale ty jesteś kolejną osobą, która pokazała mu, że miłość nie istnieje i że miłość to kłamstwo, w które nie warto wierzyć. Zostawiając go wtedy na tym przeklętym parkingu, nie tylko wbiłaś mu nóż w serce, lecz przede wszystkim pozbawiłaś go jedynej nadziei, jakiej się trzymał. Wiesz, co mu zrobiłaś? Zrujnowałaś go, Lottie. Właśnie taką osobą jesteś.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super rozdz Ale to nie zmienia faktu że Cię nie lubię gadzino 😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂swoją drogą ładnie się jej dostało tylko dlaczego ona trzyma się tej jednej wersji , która już została odrzucona poprzez jej ojca hmm? Coś tu się nie klei 😋😋😋😋😋Krótki kom bo kazałaś tyle czekać
OdpowiedzUsuńOsz ty! 😁 nie fajnie! 😁
UsuńI ja i super fajnie bo mój kom😂😂😂😁😁😋😋😋
OdpowiedzUsuńI ja i super fajnie bo mój kom😂😂😂😁😁😋😋😋
OdpowiedzUsuń