wtorek, 20 grudnia 2016

Epilog

W epilogu pokazałam więź braterską, na której bardzo mi zależało. Miłego czytania i cierpliwego czekania na pierwszy rozdział z części drugiej, który najprawdopodobniej pojawi się po świętach. 
Ps. Tylko o mnie nie zapomnijcie! :) 
********************************

Aaron
Parę godzin później… 

 - Jeszcze raz to samo – powiedziałem w stronę barmanki, po raz kolejny zamawiając whisky. 
Przytaknęła, dając mi do zrozumienia, że przyjęła zamówienie. Odwdzięczyłem się jej pewnym siebie uśmiechem, ale zaraz wróciłem do rozmyślania o tym, co stało się parę godzin temu. Choć piłem już piątą kolejkę, to wciąż nie mogłem pozbyć się jej obrazu ze swojej głowy. Cały czas widziałem jej zapłakaną twarz, która wyrażała tak wiele sprzecznych ze sobą emocji, że… Zacisnąłem szczękę, opanowując łzy, które pojawiły się w moich oczach. Nie mogłem uwierzyć w to, że bez niczego uwierzyła w koloryzowaną wersję mojej przeszłości, którą wpoiła jej Victoria. Jak się później dowiedziałem, musiała się sporo napracować, żeby wszystko wyglądało precyzyjnie. Przekupiła nawet Nate'a i brata Charlotte, którzy potwierdzili jej wersję wydarzeń. W końcu ja też bym uwierzył, gdyby mój brat coś potwierdził, dlatego trochę ją rozumiem, ale jednak nie rozumiem. Nie mogę pojąć tego, dlaczego nie dała mi wyjaśnić, wytłumaczyć. Tak samo nie mogę się pozbyć wyrazu jej twarzy, która wyrażała zranienie, miłość, niedowierzanie, współczucie i obrzydzenie. Na samo wspomnienie czułem się jeszcze gorzej. 
 - Aaron! - usłyszałem krzyk mojego brata. 
Co on tu do cholery robił? 
 - Aaron, boże gdzieś ty był? - już siedział koło mnie i uważnie się mi przyglądał. - Nie umiałem się dodzwonić. Co się stało, bracie? Spojrzałem na niego pustym wzrokiem, w ogóle nie starając się ukrywać emocji buzujących w moim wnętrzu. 
 - Wszystko spieprzyłem – powiedziałem, pociągając solidny łyk alkoholu. - Gdybym powiedział jej o cholernej Angelice i przeszłości, wszystko potoczyłoby się inaczej. 
- O czym ty mówisz? 
- Victoria wcale nie wyjechała Damon. Przez pięć długich lat, kiedy myśleliśmy, że w końcu udało nam się od niej uciec, ona cały czas nas śledziła. Nie wiem jeszcze kto jej w tym pomagał, ale jak żmija nieustannie nas kąsała, bracie. Nie mówiąc Lottie o tym, co zrobiłem, dobiłem nasz związek. Victoria to wykorzystała i nagadała Charlotte takich rzeczy… - przerwałem, żeby się napić, jednocześnie powstrzymując nieproszone łzy. - Damon, Lottie myśli, że znęcałem się nad Angeliką. Po tym już jej nie odzyskam. Będzie na mnie patrzeć, jak na kogoś…jak na przestępcę. 
- Victoria…nie daruję tego tej... 
- To zostaw mnie, braciszku. Ja się nią zajmę. Zrobię wszystko, żeby świat w końcu dowiedział się prawdy o śmierci Angeliki. A tymczasem, zrób wszystko, żeby wyciągnąć mnie z więzienia. Tylko ty możesz to zrobić. 
- Co ty pieprzysz, Aaronie? 
- Miałem być grzecznym chłopcem, Damon – zaśmiałem się bez humoru. - Ale nie mogę siedzieć bezczynnie, kiedy Nate tak po prostu sobie chodzi i ma wszystko gdzieś. On jest tak samo winny śmierci Angeliki, jak ja. Jeśli nie bardziej. Nie mówiąc już nawet o Victorii… 
- Aaron… 
- W dodatku trochę się upiłem. Dam mu nauczkę i oboje wiemy, co się wtedy stanie. Wyciągnij mnie z pudła, proszę – spojrzałem mu w oczy. 
- Znajdziemy inny sposób, żeby dać mu nauczkę. Nie możesz tego zrobić, bo… 
Zamilkł w tej samej chwili, w której ujrzałem wchodzącego do baru Nate'a. Zacisnąłem dłonie w pięści, dopiłem whisky i chwiejnym krokiem wstałam z krzesła. Ignorowałem ostrzeżenia mojego brata i ruszyłem w stronę mojego dawnego przyjaciela, który nie ukrywał satysfakcjonującego uśmiechu. Zatrzymałem się parę kroków od niego. 
 - Aaron! - zawołał. - Jak Lottie? Nasz cel został osiągnięty? Nienawidzi cię już? 
Cały drżałem z rozchodzącej się po moim ciele adrenaliny. Zmrużyłem oczy w tej samej chwili, w której moja pięść zakosztowała jego twarzy. Cios był tak mocny, że cofnął się o parę kroków i uderzył o ścianę. Spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem, ale nic nie mówił. Zamiast tego rzucił się w moją stronę. Mimo, że byłem pijany, udało mi się uniknąć jego ciosu, który z pewnością powaliłby mnie na ziemię. Skorzystałem z nieznacznej przewagi i łokciem uderzyłem go w głowę, dzięki czemu upadł na ziemię. Zauważyłem, że wokół nas zaczął zbierać się tłum, ale miałem to gdzieś. Usłyszałem też, że ktoś dzwonił na policję. Nagle ogarnęło mnie wahanie i w tłumie odszukałem brata. Jego twarz wyrażała przerażenie, ale też dumę, co podniosło mnie na duchu. Nasze spojrzenia się skrzyżowały i wiedziałem, że tą niemą rozmową obiecał, że zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby mnie uratować. Niezauważalnie skinąłem mu głową i wróciłem do rzeczywistości. Usiadłem na Nacie okrakiem i zacząłem okładać go pięściami. Z każdym uderzeniem czułem się coraz silniejszy. Nie myślałem, nawet nic nie widziałem, po prostu uderzałem, aż w końcu ktoś próbował mnie odciągnąć. Ja jednak byłem nieugięty, uderzałem dalej. Nagle poczułem ostry ból w żebrach, który rozszedł się po całym moim ciele, przez co osunąłem się z Nate'a. Silne ręce skrzyżowały moje ręce za plecami i brutalnie postawiły na nogi. Wiedziałem, że złapała mnie policja i nawet się ucieszyłem. Może dzięki temu Victoria wyjedzie z miasta i przestanie dręczyć mnie, moją rodzinę i Charlotte. A może wreszcie wyląduję tam, gdzie moje miejsce. Policjanci wyprowadzili mnie z baru, ale zanim wsiadłem do ich samochodu, natrafiłem na intensywne spojrzenie Damona. Posłałem w jego kierunku taki sam uśmiech, jaki on posyłał mi, gdy byliśmy w tarapatach. Uśmiech ten oznaczał: Wszystko będzie dobrze. Jednak tym razem wiedziałem, że będzie inaczej… 

 Koniec części pierwszej.

2 komentarze:

  1. 😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭 Taki koniec?!jak mogłaś?!😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭 . <--- kropka nienawiści! Bo jeszcze mam czekać do po świętach!!! Czemu mi to robisz??😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭 Będę płakać caaaaaaałe święta😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie płacz! Jakaś przerwa być musi, bo wyszłabym na za dobrą 😁😁😁😁

      Usuń