Lottie
Sześć dni później…
Pół roku temu w ogóle bym się nie spodziewała, że będę spać w łóżku z jednym z największych ciach w okolicy. Oczywiście wciąż do niczego nie doszło, więc nie wiem, czy mam się cieszyć czy wręcz przeciwnie. Jednak mimo wszystko myślę, że to dobrze. Uważam to za znak tego, że naprawdę mu na mnie zależy. Wzdychając, przeciągnęłam się na całej długości łóżka, uważając, żeby nie obudzić tego cuda obok mnie.
Wiedziałam, że jest przystojny już wtedy kiedy pierwszy raz wylałam na niego drinka, ale gdy śpi i tuż po przebudzeniu jest jeszcze lepszy, o ile to możliwe. Uważnie przyjrzałam się jego twarzy i na moje usta wypłynął szczery uśmiech. Uwielbiałam patrzeć na jego policzki, na które padały cienie długich rzęs. Można powiedzieć, że nawet czasami mu ich zazdroszczę. Sama chciałabym posiadać takie długie rzęsy…
Zanim wyszłam z łóżka, odsunęłam mu kosmyk włosów, który opadał mu na oczy. Gdy zamierzałam się odsunąć, poczułam jak jego ręka chwyta moją dłoń i ciągnie z powrotem. Kiedy ponownie na niego spojrzałam dostrzegłam pewny siebie uśmieszek, który wbrew pozorom skradł moje serce. Mimo tego, że bardzo chciałam wrócić pod kołdrę to zaczęłam się mu wyrywać, nie można cały dzień leżeć w łóżku, co też mu powiedziałam.
- Mam ci udowodnić, że można? - zapytał sennym głosem.
- Aaron – zaśmiałam się. - Puść.
- Maruda…. - szepnął, ale zrobił to o co go poprosiłam.
- Dziękuję - odparłam, cmokając go w nos.
W porę uchyliłam się przed jego potężnym ramieniem, które próbowało wciągnąć mnie do łóżka. Gdy mi się udało, pokazałam mu język i na moje szczęście jego oczy były już otwarte. Intensywna zieleń jego spojrzenia prawie mnie przekonała.
Prawie…
Pokręciłam głową i udałam się do łazienki, gdzie doprowadziłam się do porządku. Mianowicie wczoraj wieczorem Aaron oznajmił, że gdzieś mnie zabiera, ale jak zwykle nie wyjawił mi dokąd. Przewróciłam oczami na tę myśl i wciąż w pidżamie wyszłam z łazienki. Serce stanęło mi na parę chwil, gdy zobaczyłam Scotta. Oczywiście nie kłopotał się z założeniem koszulki. Miał na sobie tylko luźne spodnie z dresu, luźno zwisające na biodrach. Na ten widok pociekła mi ślinka – dosłownie. Musiałam skupić wzrok na czymś innym, żeby nie zwariować. Kiedy już doszłam do siebie, ruszyłam w kierunku szafy, jednak w tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. Jęknęłam, ale odesłałam Aarona do łazienki. Przecież nie jestem małą dziewczynką – dam radę otworzyć drzwi, prawda?
- Czy wie pan, która jest …. - zamknęłam się, gdy zobaczyłam, kto zaszczycił mnie swoją obecnością. - Tata? Nicholas?
Na widok mojego ojca w drzwiach prawie zemdlałam, ale na widok Nicka zacisnęłam pięści. Doskonale pamiętam jego ostatnią wizytę i to, jak potraktował zarówno mojego zielonookiego przystojniaka, jak i mnie. Dlatego zaczęłam się gorączkowo zastanawiać nad tym, co oni tu robią. We dwójkę.
- Zaprosisz nas do środka, siostro?
Pewnie gdyby nie tata, odpowiedziałabym coś w stylu: wal się.
- Wejdźcie.
Niemal od razu wepchnęli się do mojego mieszkania.
Wdech, wydech, wdech, wydech.
- Coś do picia? - zapytałam na początek.
Stwierdziłam, że zanim ich zaatakuję, zagram grzeczną dziewczynkę, co naprawdę nie było mi na rękę. Oboje ,,zamówili” wodę. Udając spokojną podałam im napełnione szklanki i usiadłam naprzeciwko nich.
Po chwili cisza, która ciągnęła się już piątą minute zaczęła ostro mnie denerwować. Oparłam łokcie na kolanach i lekko pochyliłam się w ich stronę.
- Po co tu przyjechaliście?
Widziałam, że tata chciał coś powiedzieć, jednak Nick nie pozwolił mu dojść do słowa.
- Jak to co? Odwiedzić cię, siostrzyczko.
Jestem prawie pewna, że ojciec myśli, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Mój brat zawsze się tak do mnie zwracał. Niestety ja, osoba, która spędziła z nim prawie każdą chwilę swojego życia doskonale wyczuła jad w jego głosie.
- Miło z Waszej strony - uśmiechnęłam się nieszczerze.
- Jak tam praca, tato? Wszystko w porządku? - spojrzał na mnie pustym wzrokiem, stąd wiedziałam, że nadal nie ograniczył alkoholu oraz, że nie przyjechał tutaj z własnej woli. Z całej siły nie chcę w to wierzyć, ale wygląda na to, że mój brat znęca się na naszym ojcu. Tata wygląda na naprawdę przestraszonego, co po chwili udzieliło się również mnie. Jednak w momencie, w którym usłyszałam otwieranie drzwi od łazienki, rozluźniłam się.
Bo ja też nie jestem sama.
W mgnieniu oka poderwałam się z kanapy i szybkim krokiem podeszłam do Aarona. Starałam się zatrzymać trzeźwość umysłu, ale gdy jest tak ubrany…to to wcale nie jest proste. Wiedziałam, że we wszystkim wygląda wspaniale, ale mój boże! To są spodnie dresowe! Zwykłe, szare spodnie z dresu, w których wygląda jak bóg!
Lekko potrząsnęłam głową i posłałam w jego kierunku zmartwione spojrzenie. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak dobrze potrafi mnie rozszyfrować, ale mi w ogóle to nie przeszkadza. Uwielbiam to.
Niemal od razu pochwycił mój wzrok i pod dłońmi wyczułam, jak jego mięśnie wyraźnie się napięły. Może powinnam być zdenerwowana, ale w tym momencie, kiedy moje dłonie są na jego umięśnionym brzuchu to…jestem nic więcej, jak tylko podniecona, co strasznie mnie denerwuje. Szczególnie teraz.
Westchnęłam i pewnym krokiem wróciłam na kanapę. Po dwóch sekundach ramię Aarona owinęło się wokół mojej talii i przyciągnęło do siebie. Bez oporu się do niego przytuliłam, w końcu odważając się zerknąć w stronę mojej rodziny. Zobaczyłam w oczach mojego brata gniew, a może nawet i żądzę krwi. Choć możliwe, że to moja wyobraźnia daje już o sobie znać.
Przełknęłam rosnącą gulę w gardle, po czym postanowiłam się odezwać. Ktoś w końcu musi.
- Tato, Nick, to jest…
- Aaron Scott - wtrącił się ów omawiany. - Jestem chłopakiem pańskiej córki i twojej siostry - zwrócił się do Nicka, który myślałam, że lada chwila skoczy na niego z pięściami.
- Widzisz tato? - zapytał Nicholas. - Mówiłem ci, że musimy ją stąd zabrać. Patrz, jakie ma towarzystwo. Wytatuowany, zły chłopak, który tylko ją zrani.
Dłoń Aarona zacisnęła się na moim biodrze, więc lekko ją ścisnęłam, dodając mu otuchy.
- Zabrać mnie? - powtórzyłam z rozbawieniem, jakbym usłyszała dobry dowcip. - Nigdzie się stąd nie wybieram.
- To dla twojego dobra - wtrącił się nieobecny głos mojego ojca.
- Nie wytrzymam - westchnęłam i zniecierpliwiona poszłam do kuchenki, z której wyciągnęłam dobrej jakości piwo.
Aaron patrzył na mnie tak, jakbym była zagadką, ale zignorowałam to. Podeszłam do ojca i wyciągnęłam ku niemu rękę, w której znajdował się ów napój. Od razu po niego sięgnął, jednak wtedy stało się coś zupełnie niespodziewanego, przynajmniej jak dla mnie. Aaron wytrącił mi puszkę z dłoni, sprawiając, że rozbryzgała się na dywanie. Odwróciłam się wściekła w jego kierunku, ale nic nie powiedziałam, kiedy zaciągnął mnie z powrotem na naszą kanapę.
- Jedziesz z nami po dobroci, czy mamy załatwić to inaczej?
- Pieprz się, Nick - warknął Scott. - Ona nigdzie z wami nie pójdzie, rozumiemy się?
Choć nie lubię, gdy się za mnie decyduje to tym razem nie mam zamiaru się sprzeczać. Ma rację.
- Także, pozwól, że ja teraz zapytam: macie zamiar odejść po dobroci, czy mamy załatwić to inaczej? - stłumiłam śmiech.
- Zapłacisz za swoje, Scott - warknął mój brat, co spowodowało, że po moim kręgosłupie przebiegł dreszcz. - Chodź, tato.
Po minucie już ich nie było. W chwili, kiedy Aaron chciał mnie przytulić – popchnęłam go. Może nie tak mocno, żeby się przewrócił, ale wystarczająco, żeby się zachwiał. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Ty dupku! - krzyknęłam. - Czemu wytrąciłeś mi to świństwo z ręki?! - darłam się, niepewna czemu się denerwuję.
- Usiądź to ci wyjaśnię.
- Nie! Mowy nie ma! - krzyknęłam, rzucając się jak świnia na rzezi, gdy chciał mnie objąć.
W końcu się poddał, podniósł ręce do góry i również wstał. Nagła różnica wzrostu sprawiła, że się zawahałam, ale tylko na chwilę.
- Chcesz wiedzieć?! - odkrzyknął. - Twój tata jest na odwyku, Charlotte! Widać to po nim na każdym kroku! Gdybym pozwolił ci dać mu to piwo, nie pomogłabyś mu, a zaszkodziła! Nie wiesz! Nie wiesz, jak się czuje ktoś uzależniony od alkoholu! Nie wiesz, co ten ktoś czuje! Nie wiesz! Nic nie wiesz! - przeczesał ręką włosy, po czym sięgnął po swoją koszulkę i zwrócił się w kierunku wyjścia.
- Dokąd idziesz? - spytałam zaniepokojona.
- Jak najdalej od ciebie! Cholera! - krzyknął, wyszedł i trzasnął drzwiami.
Nagle dotarło do mnie to o czym mówił.
Upadłam na kanapę, zastanawiając się, jak mogłam być taka głupia. Miał rację. Jak mogłam nie zauważyć odwyku? Ta nieobecność, pusty wzrok, bezwładność, zapadnięte oczy…
Aaron opowiadał mi, że w wieku szesnastu lat zaczął nałogowo pić.
Myśl, że mógł wyglądać tak, jak mój tata sprawia, że wstrząsnął mną szloch. Jeszcze bardziej boli mnie to, jak się zachowałam – dokładnie tak, jakbym nic nie wiedziała.
Aaron
Może powinienem nie reagować, może powinienem zostawić to, pozwolić jej zrobić to, co chciała. Ale kiedy zobaczyłem jej ojca, zobaczyłem siebie. Zobaczyłem swoją walkę z alkoholizmem… Nie mogłem po prostu patrzeć, jak ta dziewczyna na nowo go rujnuje. Nigdy nie wiadomo, co takiemu strzeli do głowy.
Na początku jest zamroczenie, pustka, coś podobnego do depresji, aż w końcu nie poznaje się własnych bliskich, robi się im krzywdy. Ten dzień….pamiętam tak wyraźnie, jakby to było wczoraj. Być może brzmi to okropnie, ale myślę, że właśnie wtedy moja miłość do alkoholu kompletnie zniknęła.
Wszystko działo się wieczorem.
Były urodziny Angeliki i razem z kumplami postanowiliśmy zrobić dla niej imprezę niespodziankę. Chciałem coś dla niej zrobić, coś dobrego, tak jak ona robiła dla mnie. Kochała mnie mimo że ciągle piłem. Tyle, że ona to zmieniła. Odkąd ją poznałem, zacząłem zapominać o alkoholu. Wszędzie widziałem tylko ją, chciałem, żeby była ze mnie zadowolona, żeby mnie kochała.
Razem z Nate'm, wtedy moim najlepszym przyjacielem, zrobiliśmy świetną imprę. Takich, jakich mało. Oczywiście był też alkohol, czemu byłem przeciwny, ale Nate nie ustępował. Miałem szesnaście lat, więc, żeby nie wyjść na cieniasa, zgodziłem się.
Zaczęli schodzić się ludzie, alkohole różnego rodzaju lały się strumieniami. Starałem zajmować się tylko Angeliką, ale w końcu nie wytrzymałem. Zgodziłem się na jednego drinka, podczas kiedy moja dziewczyna protestowała. Polał się kolejny. Przy pięciu straciłem już rachubę, nic nie pamiętałem. Wiem, że ktoś zabrał mnie do domu, ale nie wiem nawet kto to był. Nie wiem, czy spałem, ale wydaje mi się że tak. Nawet, jeśli tak było: nie spałem na tyle długo, żeby wytrzeźwieć. Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, wciąż ledwo trzymałem się na nogach, ale poszedłem otworzyć. Zobaczyłem Nate'a, który wyglądał tak, jakby go coś zżerało od środka. Mimo lekkiego zaćmienia, zaprosiłem go do środka i wtedy powiedział coś, co całkowicie mnie załamało.
- Angelika cię zdradziła - zaczął. - Widziałem ją z innym facetem i odpowiadając na twoje pytanie: nie. To nie było tylko całowanie, stary. Naprawdę mi przykro, nie wiem…
- Wyjdź, Nate - poprosiłem go i na szczęście mnie posłuchał.
Następną godzinę spędziłem przy kolejnych dawkach whisky, zastanawiając się nad słowami Nate'a.
Czy naprawdę mnie zdradziła? Czy mogła to zrobić?
A co z tymi chwilami, kiedy mówiła mi, że mnie kocha? Te wszystkie razy, kiedy my…byliśmy ze sobą?
W końcu się poddałem. Podjąłem decyzję: zerwę z nią jutro.
Z taką decyzją ruszyłem w stronę mojego łóżka, co nie było proste, biorąc pod uwagę to, że miałem w sobie naprawdę dużo promili. Na dodatek usłyszałem ponowne pukanie do drzwi. Chciałem je zignorować, ale poszedłem otworzyć, co teraz wydaje mi się strasznym błędem.
Wtedy, zobaczyłem ją. Zapłakaną.
Momentalnie uderzył we mnie gniew, wściekłość, zranienie.
Mimo wszystko gestem zaprosiłem ją do środka. Prawdopodobnie mówiła coś o moim stanie, ale nie pamiętam.
- Zdradziłaś mnie - powiedziałem ochrypłym głosem. - Zdradziłaś mnie! - krzyknąłem, sprawiając, że cofnęła się o krok.
- Zdradziłam? Aaronie, nie ja… To nie było tak...ja zostałam…
- Dziwką.
- Co? Aaron…
- Zostałaś dziwką, Angeliko. Tyle razy mówiłaś mi, że mnie kochasz, tyle razy! Ale okazało się, że to wszystko były kłamstwa tak, jak i ty. Od początku miałaś mnie gdzieś, od początku kłamałaś! Ile razy mnie zdradziłaś, co?! No ile! - zbliżyłem się.
Wkrótce nie miała się gdzie cofnąć, była zdana na moją łaskę. Pechowo dla niej złożyło się, że tego wieczoru nie miałem w sobie żadnej litości.
- Nie wiem, kto ci to powiedział, Aaronie, ale ja nigdy nie…
- Przestań! - w tym momencie moja dłoń wystrzeliła w kierunku jej pięknej, drobnej twarzy.
Uderzyłem ją z taką siłą, że prawie się przewróciła.
Niemal natychmiast się cofnąłem, a ona...z jej oczu poleciały kolejne łzy. Nie mogłem na to patrzeć. Nie mogłem na nią patrzeć.
- Wynoś się.
- Mimo wszystko, ja….nadal cię kocham, wiesz? Zawsze będę. - to mówiąc opuściła mój dom.
Nazajutrz otrzymałem wiadomość od jej matki, która brzmiała następująco:
,,Zabiłeś mi córkę, bandyto. Przez ciebie zginęła w wypadku samochodowym. To wszystko twoja wina”.
Wtedy jeszcze nie zastanawiałem się, jakim cudem jechała samochodem, skoro wiem, że go nie miała. Nie miała prawa go mieć. Z drugiej strony ja też w wieku szesnastu lat nigdy nie powinienem sięgnąć po alkohol.
Tego dnia, w którym dostałem tą wiadomość wiedziałem, że to wszystko prawda. Zginęła przeze mnie i przez fałszywe oskarżenia.
Dwa miesiące później okazało się, że Nate, człowiek którego miałem za przyjaciela, okłamał mnie. Powiedział, że Angelika mnie zdradziła, podczas gdy tak naprawdę stało się coś dużo gorszego.
On ją zgwałcił.
Właśnie to próbowała mi powiedzieć, a ja doprowadziłem ją do śmierci...
Lottie
Podobnie, jak dwie godziny temu, siedzę na kanapie w tej samej pozycji, w której byłam, gdy Aaron wyszedł. Wciąż nie mogę uwierzyć w swoją głupotę. Mam tylko nadzieję, że nic mu nie jest i, że za niedługo wróci…. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby….
W tym samym momencie usłyszałam, że ktoś wszedł.
W trymiga spojrzałam w tamtą stronę i bez zastanowienia rzuciłam się w jego ramiona. W tej chwili miałam wszystko gdzieś. Chciałam jedynie znaleźć się w mojej bezpiecznej przystani. Kiedy w końcu tam dotarłam z moich oczu popłynęły łzy, a wkrótce zaczęłam się śmiać.
Po paru minutach Aaron postawił mnie na podłodze i ujął moją twarz w dłonie.
- Nie powinienem był tak zareagować. Przepraszam.
- Nie, Aaron - pokręciłam lekko głową. - To ja zachowałam się, jakbym dopiero co przyszła na świat. Nie wiem, jak mogłam nie zauważyć stanu mojego taty. Masz rację. Gdyby nie ty, ponownie wciągnęłabym go w te świństwo. Dziękuję.
Przez pewien czas patrzył mi w oczy, jakby chciał usłyszeć coś więcej, ale już po sekundzie jego usta dotknęły moich. Jęknęłam z rozkoszy, zarzucając ręce na jego szyję i przysuwając się bliżej. Uwielbiam to, kiedy nasze języki toczą ze sobą niemal śmiertelną bitwę. Ta sytuacja jest taka intymna, że naprawdę jej pragnę, ale tylko z nim. Już po chwili tak się stało – jakby czytał w moich myślach. Z piorunującą siłą zaatakował językiem mój język, sprawiając, że zakręciło mi się w głowie. Jęknęłam w jego usta, kiedy lekko uniósł mnie nad ziemię. Automatycznie oplotłam go nogami w talii, rozkoszując się tą chwilą. Teraz...z nim...
Naparłam na niego jeszcze mocniej i niemal uśmiechnęłam się triumfująco, kiedy z jego ust wydobył się najseksowniejszy jęk, jaki kiedykolwiek słyszałam. Gdy myślałam, że zerwie ze mnie koszulkę, po prostu przerwał pocałunek i postawił mnie na podłodze.
- W takim razie bierz wszystko co potrzebne i jedziemy - mruknął w moje włosy.
- Moglibyśmy skończyć to co zaczęliśmy - odparłam ciężko dysząc. W głowie prawie krzyczałam z rozpaczy.
- Tak bardzo, jak tego chcę, chcę też pokazać ci to miejsce, Lott. Nie bądź taka niecierpliwa - dodał. - Kiedy już to zrobimy, nie będzie odwrotu. Będziesz przywiązana do mnie, rozumiesz? Będziesz moja.
- Już jestem twoja - szepnęłam, wkładając ręce pod jego koszulkę.
- Zastanów się jeszcze. Jeszcze możesz się wycofać.
- Nie chcę się wycofać. Chcę tego. Z tobą.
- Ja chcę ciebie. Tu i teraz, w każdej pozycji, ale idź się spakować. Jedziemy tam na weekend. Szybciutko - klepnął mnie w tyłek, po czym odwrócił i lekko pchnął mnie w stronę szafy. - Sprawię, że nigdy nie zapomnisz tego, co dla ciebie przygotowałem!
- Nie wątpię. - odpowiedziałam, a szeptem, bardzo, bardzo cicho dodałam: Mam taką nadzieję.
Charlotte ma 19 lat i właśnie przeprowadziła się do Seattle, do college'u. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, do pewnego momentu. Wkrótce dziewczyna poznaje aroganckiego bruneta o zielonych oczach. Aaron Scott ma 21 lat i nie bawi się w związki. Nic i nikt go nie obchodzi, ale ONA wszystko zmienia. Od tego czasu życia obojga są całkiem inne. Czy mają szansę na wspólną przyszłość? Czy Aaron przejrzy na oczy? Na wszystkie pytania odpowiedź brzmi tak, tyko... Musisz mi zaufać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No woow cóż za historia . Dupek Nate Chce po mordzie! :D
OdpowiedzUsuń(Ta znów ta delikatność :') ) Aaron dobrze zareagował chociaż mógł odrobinę lżej potraktować Lottie :P wgl złościwa jesteś już tyle razy miało do czegoś dojść i nic bo łazienka bo Val bo ten wyjazd 😂😂😂 Ty to jesteś zua kobieta 😂😂😂 czekam na nexta :D Weny życzę :P
Oj tam zaraz zła :D cierpliwości Kasiu! Wszystko w swoim czasie! :D
Usuń